piątek, 18 października 2013

Rozdział 1

Weszłam do domu i zobaczyłam mojego kociaka zeskakującego z kuchennego blatu jak jakiś...
- Batman! - powiedziałam do niego. Mam dość dziwny tok rozumowania - Podoba ci się? Od teraz tak się nazywasz, mój mały Batman'ku
Dałam mu buziaka w czubek główki na co mały zaczął mruczeć. Ciesząc się, że mam do kogo gębę otworzyć poszłam do kuchni i dałam Batman'owi jeść.
- Masz ochotę na film? - spytałam kota. Tak wiem, jestem wariatką.
Podeszłam do plazmy w salonie i zajrzałam do szafki z dvd
- wooow, nieźle
Było tam mnóstwo horrorów. W domu nie mogłam za bardzo oglądać filmów więc w całym swym dotychczasowym życiu nie widziałam ich zbyt wiele.
Wybrałam jedną z płyt i już miałam ją włączyć kiedy nagle wszystkie światła zgasły
- Fuck! Po prostu świetnie! I co ja mam teraz robić?
Zniechęcona awarią poszłam po świeczki. Zabrałam je ze sobą do łazienki i rozstawiłam wokół wanny. cały czas przy moich nogach wiernie trwał mruczący Batman.
- Jakiś ty kochany- powiedziałam do niego i włączyłam muzykę na telefonie, po czym weszłam do wanny pełnej gorącej wody.
- "I ruled the world, with these hands,
I shook the heavens to the ground" - zaczęłam śpiewać zanurzona w wodzie...
eh... woda wystygła, koniec kąpieli. Przynajmniej mi się humor poprawił. Szkoda tylko że pod wieczór. Było już ciemno więc poszłam do salonu i mając telefon za jedyne źródło światła zaczęłam przeglądać oferty pracy.
Hmm... co my tutaj mamy? Opiekunka dla dzieci... stanowczo nie!Nie lubię dzieci, jeszcze bym jakiegoś przypadkiem udusiła. Dalej... mechanik, sekretarka, kasjerka... mam! Eleven Nightclub pilnie poszukuje barmanki. Ja i tyle alkoholu w jednym pomieszczeniu... to niezbyt dobry pomysł, ale w końcu nie pozwolą mi pić w pracy. Poza tym pracowałam już jako barmanka i wiem, że pijani faceci często dają napiwki. Przejdę się tam jutro.
Prąd jeszcze długo nie wracał więc poszłam spać. W końcu jutro czeka mnie rozmowa o prace... hura.
****
Obudziłam się rano, a obok mnie leżał Batman. Dałam kociakowi buziaka na dzień dobry i poszłam zjeść śniadanie. W nocy obudziły mnie jakieś głosy przed domem, ale kiedy wyjrzałam nikogo tam nie było i poszłam dalej spać, ale niestety odbiło się to na jakości mojego spania... tsaa, jestem śpiochem.
Po posiłku poszłam do mojej boskiej garderoby żeby wybrać coś na rozmowę. Po godzinie w końcu dobrałam ciuchy. Przejrzałam się w lustrze... cóż, zbyt piękna to ja nie jestem. Mam dość bladą skórę, bo nie cierpię słońca, pełne usta, kolczyk w dolnej wardze, mały nos, długie nogi... w sumie jestem dość chuda ale nie jest źle. Aktualnie mam też jasno brązowe oczy i brązowe włosy do ramion. Aktualnie bo często farbuje włosy i w najbliższym czasie znów to zrobię. A co do oczu... noszę szkła kontaktowe bo naturalny kolor moich oczu jest zbyt dziwny i wytykano mi to w młodości. Moje tęczówki są rażąco-zielone co rzuca się w oczy z daleka. Tak więc soczewki zmieniają ich kolor na jasny brąz.

Zadzwoniłam po taksówkę. Nie wątpię, że ciocia zostawiła mi w garażu jakiś pojazd ale na razie muszę ogarnąć trochę to miasto bo jeszcze się zgubie. Przechodząc z domu do auta zobaczyłam jakichś 2 typów oglądających mój dom. Wmówiłam sobie że przecież to Hollywood i każdy z tych domów, w tym mój jest godzien podziwu. Podałam taksówkarzowi adres i ruszyliśmy.
Po 15 minutach byliśmy na miejscu. Z zewnątrz klub nie wyglądał zachęcająco. Trudno, ważne że będą płacić. Jakiś osiłek, zapewne ochroniarz wpuścił mnie do środka. Wnętrze lokalu było nieziemskie, ale nie zachwycałam się nim tylko poszłam do gabinetu właściciela. Zapukałam i po chwili weszłam do środka. Za biurkiem siedział poważnie wyglądający, łysy koleś w garniturze, za pewne właściciel klubu.
- Dzień dobry, nazywam się Rosemarie - przywitałam się grzecznie
- Witam. Siadaj - powiedział wskazując mi fotel i dokładnie mi się przyjrzał i zapytał z kpiną - Ty chcesz zostać tutaj barmanką? Ile ty masz w ogóle lat?
- Tak, czemu by nie. Mam 21 lat i pracowałam już w podobnym miejscu - o nie, nie dam się zniechęcić
- Gdzie?
- W Polsce. Stamtąd pochodzę
- To jest Hollywood laleczko. Myślisz, że dasz sobie radę? Nie takie jak ty próbowały. Większość klientów chciałaby cię przelecieć, nic poza tym
- Może dzięki temu więcej zamówią żeby posiedzieć przy barze? - zauważyłam sprytnie, czym zbiłam go z tropu. Ha! 0:1 dla mnie
- Może... Ale pamiętaj, że musisz jeszcze wrócić z klubu do domu, a ochrona z tobą nie pójdzie
- Jakoś dam sobie radę. Mam prawko więc droga skraca się do spacerku od wyjścia do samochodu
- Jak tam wolisz. Jak daleko mieszkasz?
- 15 minut jazdy stąd.
- Masz dzieci? Jesteś dostępna 24 godziny na dobę?
- Raczej tak. Nie mam dzieci - powiedziałam po czym facet się zamyślił. Ey, szybciej, nie chcę tu spędzić całego dnia
- Dobra - powiedział w końcu
- Yy.. słucham - nie wiedziałam o co mu chodzi
- Od kiedy możesz zacząć?
- Od zaraz
- Powiedzmy, że masz te prace. Założę się, że i tak wytrzymasz tydzień max. Bądź ty jutro o 17.
- Dziękuje - byłam nieco zaskoczona - Myślę że może się pan zdziwić
- Zobaczymy. Przyjdź do mnie jutro przed pracą. A teraz żegnam, mam dużo do zrobienia
- Do widzenia - powiedziałam i wyszłam z gabinetu, a potem z klubu. Kiedy szok nieco minął uśmiechnęłam się od ucha do ucha jak jakaś wariatka. Fuck yea! I kto tu rządzi?
W świetnym nastroju poszłam w stronę hipermarketu. Przecież muszę coś jeść, c'nie? A lodówka znowu pusta.
Błądziłam po sklepowych alejkach zamyślona. Musiałam pomyśleć nad kolorem włosów. Szłam tak nie kontaktując zbyt wiele i wkładając produkty do koszyka. Nagle poczułam, że do czegoś dobiłam. Brawo dla mnie
- Patrz gdzie jedziesz idiotko!- usłyszałam głos faceta, ale go nie zauważyłam
- Najmocniej przepraszam, zamyśliłam się - zaczęłam się tłumaczyć i podeszłam do człowieka którego przewróciłam - pomogę panu
Pomogłam mu wstać. Był... no cóż, po prostu był karłem.
- To, że jestem wielkości krasnala nie znaczy, że nie należy mi się trochę szacunku! - bulwersował się nadal. Matko... i co ja mam niby teraz zrobić? Muszę uruchomić swój urok osobisty
- Oczywiście, że się należy. Jeszcze raz przepraszam. Nazywam się Rosemarie, mogę panu jakoś pomóc?
Mężczyzna popatrzał na mnie krzywo i wyciągnął od niechcenia rękę w moja stronę
- Lucas. Skoro już na mnie wpadłaś to przydaj się na coś i zdejmij mi ten makaron z górnej półki. Nikt nie myśli o karłach wsadzając to wszystko tak wysoko.
Podałam mu to o co prosił i parę innych rzeczy. Jest strasznie marudny, ale to całkiem zabawne. Po skończonych wspólnie zakupach zaproponowałam, że pomogę mu zanieść je do domu. Całkiem fajnie mi się z nim rozmawiało.
- Jesteś tu nowa? - spytał
- Tak. Mieszkam w Hollywood od wczoraj. A pan?
- Mów mi Luc. Ja żyje w tym mieście od urodzenia. Szukasz sobie pracy?
- Właśnie wracam z rozmowy kwalifikacyjnej. Będę pracować w Eleven Nightclub jako barmanka - powiedziałam dumnie
- Wow - zdziwił się Luc - Nie ma to jak całonocne użeranie się z pijana klientelą i powroty do domu ciemnymi uliczkami. Ah, ten dreszczyk emocji - zaśmiał się
- Cóż, mnie się tam podoba. Ledwo skończyłam technikum, na nic lepszego nie mam szans
- Skoro tak mówisz. O, to mój dom. Dzięki za pomoc. Jak będzie Ci się nudziło, albo będziesz miała jakiś problem to wpadaj śmiało - powiedział i po raz pierwszy się uśmiechnął. Wow
- Dzięki Lucas, miło było Cię poznać. Do zobaczonka - pożegnaliśmy się i poszłam do siebie. Luc mieszkał jakieś 10 minut drogi spacerkiem ode mnie. Spoko człowiek. Polubiłam go, a on chyba mnie. Dziwne... mnie przecież nikt nie lubi. Jestem zbyt dziwna.

************
Okey, rozdział 1, Rose układa sobie po mału życie i na razie trochę nudno ale planuję niedługo rozkręcić akcję xP
ps. mam cichą nadzieję że ktokolwiek będzie to czytał :P

1 komentarz:

  1. Mnie od razu wciągnęło, ma to coś w sobie :) akcja z karłem zajebista xD


    Mao.

    OdpowiedzUsuń