czwartek, 12 grudnia 2013

Rozdział 5

Spokojnie Rose, ogarnij się. To przecież tylko pijany człowiek. Tylko pijany basista Black Veil Brides, Ashley Purdy we własnej osobie! Ale szef nie może mnie wziąć za wariatkę.
Odetchnęłam głęboko starając się nie krzyczeć.
- Co tak stoisz? Znasz go? - zapytał po chwili szef.
- Nie. To znaczy tak. To sławny gitarzysta.
- Serio? Nie kojarzę. Wynieść go - polecił
- Nie! Chwile. Nie da się go gdzieś ulokować na noc? Na pewno ma czym zapłacić.
- Ale ja tej pewności nie mam. Możliwe nawet, że mnie wkręcasz.
- Nie, nie wkręcam. Niech pan pomyśli: on na pewno będzie wdzięczny za wyrozumiałość i powie o tym innym ludziom. Reputacja hotelu na tym zyska - igrałam z ogniem, ale nie mogę przecież pozwolić żeby Ashley spał na dworze.
Widać było, że szefuńcio się nad tym zastanawia.
- Nic z tego. Wszystkie pokoje zajęte. Jego pokój wynajęliśmy przed chwilą. Jego rzeczy stoją przy wyjściu. Chyba że... - zamyślił się
- Że..? - pogoniłam go
- Że zabierzesz go do swojego pokoju.
- Co?
- No właśnie. Nie ma gdzie spać więc elveda.
- Nie, w porządku, niech mieszka ze mną.
- Ale w razie czego ty jesteś za niego odpowiedzialna.
 - Dobrze. - powiedziałam z udawaną niechęcią wewnętrznie skacząc pod sam sufit. Mój idol ma mieszkać ze mną w jednym pokoju! Nawet jeśli tylko na jedna noc to spełnienie marzeń.
- Świetnie. To zabierz go sobie - szef był lekko zdenerwowany. Będę musiała uważać.
Ochroniarz położył Asha na podłodze
- Chwileczkę, pomoże mi ktoś? - zapytałam robiąc słodką minkę do goryla
- Teraz to twój problem - zaśmiał się i sobie poszedł. Super.
Chwilę stałam zastanawiając się jak przetransportować basistę na samą górę hotelu. Przecież nie może być ciężki, powinnam dać radę. Spróbowałam go podnieść. Nic z tego. Fuck, co teraz?
- Hej, obudź się - poklepałam go po twarzy. Nic.
- Halo, miło by było gdybyś odzyskał nieco przytomności i przeniósł swój seksowny tyłeczek na górę. Co ty na to? - jak na złość nadal nic.
Cudownie. Zapowiada się niezła zabawa. Jeszcze raz spróbowałam go podnieść. Zarzuciłam sobie jego ramię na kark i jakimś cudem go uniosłam. Yes! Teraz tylko do góry.
- Nie obraziłabym się gdybyś się ruszył. Trochę ciężki jesteś- nie ma to jak gadać do nieprzytomnego mężczyzny.
Pomału, krok po kroku udało mi się zaciągnąć go do windy. Dobrze, że żadnemu gościowi nie zachciało się spaceru po hotelu w środku nocy. Gdyby ktoś mnie teraz zobaczył mógłby pomyśleć że to porwanie. Nie daj Boże byłaby to jakaś Purdy girl. Zginęłabym na miejscu.
Tak więc dotarłam do windy i wepchnęłam do niej tego pijaczynę. Oparłam go o ścianę i nacisnęłam guzik. Winda ruszyła, a ja miałam chwilę odpoczynku. Popatrzyłam na Ashleya. Wyglądał tak słodko ledwo trzymając się na nogach.
- Martini dla wszystkich - zamajaczył niewyraźnie.Był przystojniejszy niż myślałam.
- Jeszcze ci martini w głowie? To już uzależnienie. - powiedziałam, chociaż bardziej do siebie bo Ash nadal był nieprzytomny.
Winda stanęła.
- Chodź kolego, jeszcze tylko kawałek i będziemy u mnie. - Purdy Girl krzyczała we mnie od środka. Właśnie wlokę ulubionego członka mojego najukochańszego zespołu do swojego pokoju!
Oparłam się z nim o ścianę żeby wyciągnąć klucz z kieszeni. Nagle zrobiło mi się dziwnie lekko... Fuck! Pan Purdy mi się wymsknął i upadł na ziemię. Mam nadzieję, że nic mu się nie stało... Dalej spał więc pewnie wszystko okey.
Zawlokłam zwłoki do łóżka i położyłam je na nim. Sama miałam zamiar spać na kanapie w mini salonie. Zabrałam koc, poduszkę i poszłam spać.
***Rano, perspektywa Ashleya***
OMFG, moja głowa... chyba zaraz mi odpadnie. Otwarłem oczy i zobaczyłem nad sobą jakąś kobietę o niebieskich włosach.
- Aaa! - krzyknąłem i o mało co nie spadłem z łóżka. Od razu tego pożałowałem bo ból głowy się nasilił. Brawo idioto.
- Dzień dobry śpiąca królewno. Przyniosłam ci aspirynę bo pewnie cię głowa nieco boli - uśmiechnęła się nieco kpiąco
- Żartujesz? Mam kaca morderce. Tak w ogóle to chyba powinienem cię pamiętać, nie? - zazwyczaj zapamiętuję tak śliczne dziewczyny.
- Wątpię żebyś cokolwiek pamiętał z wczorajszej nocy - uśmiechnęła się.
- Czy my razem... ten tego? - musiałem wiedzieć
- Nie - odpowiedziała stanowczo
- Eh, a szkoda. Całkiem ładna jesteś - puściłem jej oczko czym zasłużyłem na jej zdziwione spojrzenie - Jak masz na imię? I gdzie ja w ogóle jestem?
- Jestem Rosemarie Avila, a to jest mój pokój
- Ja jestem Ashley Purdy i nie mam pojęci co robię w twoim pokoju - posłałem jej mój firmowy uśmiech i obserwowałem jak się lekko rumieni. Zjadłem tabletkę i popiłem ją wodą żeby odzyskać zdolność flirtowania. Ta mała już jest moja!
- W tej chwili leżysz w moim łóżku
- Oh, wybacz. Trzeba to zmienić - złapałem ją i przytulając powaliłem na wyrko. Ból jeszcze mi  nie przeszedł, ale co mi tam. Usiadłem na niej okrakiem i zbliżyłem swoją twarz do jej - No heeej i co teraz? - przysunąłem się jeszcze bliżej chcąc ją pocałować i sprawdzić reakcję.
Poczułem jak oplata mnie delikatnie nogami
- Mmmm, no wiesz, moglibyśmy... - ujęła moją twarz w dłonie. Mówiłem że już jest moja?
Nagle, tuż przed pocałunkiem znalazłem się pod nią i oberwałem poduszką po głowie
-... zjeść śniadanie - dokończyła schodząc ze mnie. A to spryciula. Nie powiem, zaintrygowała mnie.
- No weź... to tylko całus. Co ci szkodzi?
- A to mi szkodzi że kawa stygnie - pokazała mi język i poszła do mini salonu. Fajny ma tyłeczek, mrrr... No co? Jestem facetem i to wolnym.
Podreptałem za młodą
- Przyznaj się, tak na prawdę chcesz mnie pocałować.
- Nie, nie chcę. Z kąd w ogóle ten pomysł?
- Bo ja jestem Ashley Purdy - wyszczerzyłem w uśmiechu swoje ząbki.
- Przecież wiem. To nic nie zmienia
- Okey... - udałem smutnego i porwałem jej z rąk kawę.- A powiesz mi jak ja się znalazłem w twoim pokoju?
- No... to całkiem ciekawa historia. Siadaj, nie będziesz przecież tak stał jak kołek.
- Niech Ci będzie - klapnąłem obok niej na kanapie. - A więc słucham.

***Perspektywa Rose***
- Nie mów słucham bo Cię.... nie ważne. - ja to zawsze muszę coś palnąć. - Otóż, drogi panie Purdy. Znalazł się pan w moim pokoju ponieważ pana tu przyniosłam - wyszczerzyłam ząbki w uśmiechu
- Jak to mnie tu przyniosłaś? I nie mów do mnie per pan bo to mnie postarza - zrobił obrażoną minę. Jak dziecko.
_ Tak to. Musiałam Cię tutaj przynieść bo zaliczyłeś zgon na kanapie w klubie. Potem przyszła ochrona, kierownik i dowiedziałam się, że twoje biuro podróży splajtowało i mają zamiar zostawić Cię razem z bagażami na plaży. - upiłam łyk kawy i patrzyłam jak uśmiech Asha lekko przygasa. Chyba był w szoku.
- Że co?! Chcieli mnie tak po prostu zostawić... I wtedy jak mniemam postanowiłaś mnie do siebie przygarnąć?
- Mniej więcej. Nie mogłam przecież na to pozwolić
- A to że jestem sławny wcaaale nie pomogło podjąć tej decyzji - stwierdził z ironią. Trochę się z nim podroczę, to może być zabawne
- Nie. Miałeś na twarzy maskę zebry. A poza tym: jesteś sławny? Nie wiedziełam
- Serio?
- Serio serio - oj Rose, nie ładnie tak kłamać. - W ogóle masz czym zapłacić za hotel? Bo jak na razie ja za Ciebie płacę
- Pewnie że mam! Tylko nie przy sobie. Zadzwonię do banku żeby zrobili przelew. Mogę pożyczyć telefon? Mój się rozładował
- Pewnie - podałam mu komórkę. Wybrał numer, chwilę rozmawiał a potem oddał mi go podejżanie się szczerząc...
- Z czego się tak cieszysz?
- Jesteś moją fanką kłamczucho!
Skąd on to wie... cholera, nie zmieniłam tapety. Brawo Rose
- No trudno, masz mnie. Jestem fanką Black Veil Brides. - jego uśmiech był rozbrajający - I co z tym przelewem?


************
Przepraszam za długą nieobecność, ale niestety nie miałam dostępu do komputera bo mój się zepsuł ;( Poza tym zbliża się koniec semestru i muszę wyciągać ocenki. Nie wiem kiedy napiszę kolejny rozdział... mam nadzieję że już niedługo :)

piątek, 1 listopada 2013

Rozdział 4

Pojechałam do domu. Zastałam tam mojego Batmana rozciągniętego na kuchennym blacie. Wzięłam go na ręce i poszłam do sypialni. Głuptasek. Położyłam go na łóżku a sama przebrałam się i chwilę później oboje smacznie spaliśmy.

*** Rano***
Następnego dnia wstałam koło południa. Kawa, śniadanie, jakiś film i tak zleciał mi czas do 15. Zadzwoniłam do Lucasa. Zapytałam go czy zaopiekowałby się moim kotkiem. Nie znałam nikogo innego w tym mieście, kto byłby skłonny przygarnąć mojego kociaka na 2 tygodnie. Na szczęście się zgodził. Rozmawiałam z nim jeszcze trochę, a potem ubrałam się i wyszłam na spacer.
Szłam spokojnie ulicami Hollywood ze słuchawkami w uszach. Leciała akurat piosenka mojego ukochanego Black Veil Brides " Fallen Angels". Ten zespół zawsze podnosi mnie na duchu i daje natchnienie, a do tej piosenki mam wyjątkowy sentyment. Jakiś czas szłam rozmyślając o błahostkach, a potem zawróciłam w stronę domu. Po drodze weszłam jeszcze do jakiegoś salonu fryzjerskiego i umówiłam się na farbowanie. W domu podreptałam do pracowni gdzie jak zwykle włączyłam muzykę. Tym razem coś w nieco innym typie, czyli Flo Rida, LMFAO itp. Tańcząc kończyłam malowanie swojego dzieła. Kiedy skończyłam byłam z siebie dumna jak nigdy. Przede mną stał obraz przedstawiający całe Black Veil Brides w płomieniach. Wzięłam go i po pół godzinie szukania różnych rzeczy i ogólnego męczenia się z wiertarką powiesiłam BVB na ścianie w salonie. W moim starym domu nie mogłam mieć nawet małego plakatu tych " satanistów" na drzwiach szafy, a tutaj? Wolnoć Tomku w swoim domku.
Kiedy skończyłam podziwiać skutki moich starań, dostałam sms'a z informacją, że dzisiaj mam na siebie włożyć obcisły, czarny top do pępka i króciutkie, czarne spodenki. Anonimek napisał też żebym nastawiła się na taniec za barem. W sumie ostatnio już tańczyłam. Pojechałam do pracy. Dzisiaj miałam być za barem sama z Aaronem.
- Hej mała - przywitał się
- Hej Aaron. Nie jestem mała
- Okey, młoda - mrugnął do mnie
- To ja jednak wolę mała - mruknęłam niezadowolona. Chociaż... przynajmniej on wydaje się mnie lubić.
- Wpuszczamy gości! - zapowiedział ochroniarz.
- Okey, wczoraj byłaś świetna w pokazie barmańskim. Zobaczymy jak sobie dzisiaj poradzisz. O 23 wychodzisz na podest
- Co? to miało być tylko tańczenie za barem?!
- Oj tam, to nic strasznego, poradzisz sobie
Ta, jasne. Przecież tylko mam stać na jakimś cholernym podeście i prężyć się przed co najmniej setką śliniących się pijanych ludzi. Normalka. 
Zajęłam się robieniem drinków i starałam się nie myśleć o czekającym mnie występie. Praca leciała całkiem szybko. Bardzo dobrze mi się pracowało z Aaronem i świetnie się dogadywaliśmy.
Zanim się obejrzałam była już 22:40. Weszłam za " kulisy " gdzie rozciągnęłam się i psychicznie nastawiłam na to co mnie czeka. Spokojnie, dasz rade, to przecież nic trudnego...
Muzyk zadudniła w głośnikach a ja wyszłam na scenę i zaczęłam tańczyć. Na jej środku zobaczyłam rurę... no świetnie. Co prawda nie widziałam widowni bo z jej strony oślepiał mnie reflektor, ale za to słyszałam okrzyki i gwizdanie. Kiedyś byłam na zajęciach z tańca na rurze, ale były to tylko ćwiczenia wzmacniające mięśnie... chociaż gdyby tylko zrobić je do rytmu wyszło by może całkiem nieźle. Raz się żyje. Podeszłam do rury i zaczęłam się na niej wyginać czym zasłużyłam sobie na oklaski.
Kiedy muzyka ucichła, a ludzie zaczęli klaskać i gwizdać szybko się ukłoniłam i zeszłam z podestu ciesząc się, że już po wszystkim. Za sceną czekał na mnie szef, który szczerzył się do mnie w dość dziwny sposób.
- Widzę, że jesteś wszechstronnie utalentowana - puścił do mnie perskie oko - Co jeszcze w sobie kryjesz?
- Nic ciekawego, uwierz mi. A te wygibasy na rurze to tylko efekty wcześniejszych zajęć wzmacniających - wzruszyłam ramionami i wróciłam za bar.
- Rose, jesteś cholernie utalentowana. Jak ty to robisz? - zapytał Aaron
- Ale ja przecież nic takiego nie zrobiłam - odparłam - Chwileczkę... nazwałeś mnie Rose! Brawa dla tego pana - klasnęłam w dłonie. Sukces, jest cień szansy że ktoś mnie tu w końcu potraktuje poważnie
- Zasłużyłaś sobie na to - zaśmiał się. Muszę przyznać, że miał bardzo ładny uśmiech.
Wróciliśmy do pracy. Było dość spokojnie, tylko pod koniec nocy jakiś facet zaczął się awanturować z ochroną, kiedy ta chciała go wyprosić z klubu. Był całkiem pijany chociaż zaprzeczał temu twierdząc, że zamiast wódki wlewałam mu do drinków wodę. Najlepiej zwalić wszystko na Bogu ducha winną kobietę. Ochroniarze szybko się nim zajęli, a potem już bez protestów wyprosili resztę gości. Chciałam zabrać się za zmywanie ale czyjeś ręce oplotły mnie w talii i odsunęły od zlewu.
- Zostaw, ja to zrobię, a ty zmykaj do domu i widzimy się pojutrze - powiedział Aaron
- Czemu? Przecież ci pomogę
- Nie trzeba, poradzę sobie. Poza tym zasłużyłaś - stwierdził i zabrał się za mycie
- Dziękuję - powiedziałam a on zaśmiał się i wskazał palcem na swój policzek. Wywróciłam oczami i dałam mu buziaka po czym zebrałam swoje rzeczy i pojechałam do domu.
Nie wiedziałam co ze sobą zrobić bo jeszcze nie chciało mi się spać. Mam nocny tryb życia. Zrobiłam sobie kolacją i włączyłam laptopa. Po chwili namysłu zabrałam wszystko do sypialni i rozwaliłam się na łóżku. Zastanawiałam się na jaki kolor przefarbuję włosy. Przeglądałam palety ale nie znalazłam nic ciekawego. Chciałam wyglądać nieco bardziej oryginalnie niż w brązie czy blondzie. Czerwony? Fioletowy? Wpisałam hasło w wyszukiwarkę i od razu rzuciło mi się w oczy zdjęcie niebieskowłosej dziewczyny
- to jest to! - powiedziałam do swojego kota, który właśnie wgramolił się na łóżko i patrzył na ekran przekrzywiając głowę. Wyglądał przeuroczo. Wyłączyłam sprzęt oraz światło i chwilkę potem odpłynęłam do krainy snów.

***Tydzień później***

Po oddaniu Batmana Lucasowi wróciłam do domu po bagaże. Swoją drogą miał zabawną minę kiedy zobaczył mój nowy kolor włosów.

 Samolot wylatywał o 14:30 więc pozamykałam cały dom i wsiadłam do taksówki. Odprawa i cały ten proces pakowania się ludzi do samolotu przebiegł całkiem szybko i gładko. W samolocie zasnęłam i obudziłam się nieco przed lądowaniem, kiedy jakieś dziecko zaczęło kopać w moje siedzenie. Co za nieznośny bachor. Na szczęście chwilę później samolot gładko wylądował i mogłam z niego wysiąść. Odebrałam bagaż i wyszłam z budynku lotniska. Postój taksówek był niedaleko i na szczęście załapałam się na skorzystanie z ostatniej wolnej taryfy. Do hotelu było niedaleko, może jakieś pół godziny jazdy i byłam na miejscu. Hotel " Gold Island " stał przede mną w całej swej okazałości. Wyglądał cudownie i inaczej niż inne hotele jakie widziałam. Miał kształt piłki, która trochę sflaczała i miała płaską podstawę. W środku było nieziemsko. Na suficie namalowane było starannie odwzorowane niebo. Lobby kryło się pod białym dachem o nieregularnym kształcie.
Poszłam w stronę recepcji ale zanim tam doszłam podszedł do mnie jakiś facet. Był łysy, niższy ode mnie i miał na nosie okulary przeciw słoneczne.
- Ty jesteś tą pożyczoną barmanką?
- Tak, jestem Rose.
- Okej, ja jestem twoim szefem. Zanieś swoje rzeczy do pokoju i zejdź na dół. Potrzebuję cię zaraz za barem. Twój pokój jest na samej górze. Pospiesz się
- Dobrze, już lecę. Jaki mam numer...
- 66. Tu są klucze - podał mi je i sobie poszedł. Dziwny koleś.
Poszłam do swojego tymczasowego lokum. Miałam do dyspozycji mini salon z kanapą i TV, łazienkę z prysznicem, podwójne łóżko i oczywiście pełny minibarek. Heh, wszędzie ten alkohol. Rzuciłam swoje rzeczy na łóżko i odsłoniłam zasłony. Za oknem miałam piękne, błękitne morze. Już wiem co będę robić w przyszłym tygodniu. Ale najpierw praca. Zeszłam na dół i znalazłam klub w którym miałam pracować. Zauważyłam, że nie ma tam kobiet. Widziałam tylko mężczyzn i to bez koszulek co było dużym plusem. Podeszłam do jednego z nich. Zlustrował mnie z góry na dół
- Ty pewnie ta nowa. Tam jest zaplecze, idź się przebrać - powiedział i sobie poszedł. Może był zapracowany... albo zwyczajnie wredny.
Przebrałam się i weszłam za bar. Stał tam inny typek
- Hej, jestem Brad. Ty będziesz tu pracowała? - zapytał
- Tak, jestem Rose
- Dopiero co jedna wredna baba wyjechała a już dają nam inna - mruknął pod nosem
- Ej, słyszałam to. Jeśli myślisz że kobiety są gorszymi barmankami to na pewno nie miałeś przyjemności pracować ze mną - powiedziałam lekko zirytowana, ale nie dałam tego po sobie poznać
- Twoja skromność powala na miejscu
- Wiem. Od czego mam zacząć?
Brad wyjaśnił mi niechętnie co mam robić i sam zabrał się do pracy. Zaczęli zjawiać się goście. Dawałam z siebie wszystko czując się obserwowana przez współpracowników. Ja im jeszcze pokaże na co mnie stać. Pod koniec nocy byłam wykończona. Ochrona wyprosiła ostatniego klienta i zaczęłam zbierać kieliszki i szklanki ze stołów. Na jednej z kanap w rogu sali leżał jakiś facet w masce zebry. Okey... podeszłam do niego i chciałam go obudzić, ale widocznie był zbyt pijany. Zawołałam ochroniarza, który po krótkiej rozmowie przez telefon złapał mężczyznę i zaczął go wynosić.
- Gdzie go pan zabiera? - zapytałam z ciekawości
W drzwiach zjawił się mój szef
- Na zewnątrz. Ten pan nie jest gościem hotelu. Jego biuro podróży zbankrutowało, a że jest schlany w trupa nie wiemy czy ma czym zapłacić. Tak więc dzisiaj chyba będzie spał na piasku.
- Tak nie można! - podeszłam do pijanego i chcąc go ocucić zdjęłam z jego twarzy tą komiczna maskę po czym zamarłam zszokowana tym co zobaczyłam

************

Bardzo dziękuję za komentarze <3 Niezmiernie mnie ucieszyły ^^ Kolejny rozdział postaram się dodać jak najszybciej.Za wszystkie błędy przepraszam :P
Ps: Batman jest zainspirowany moim kotem o tym imieniu xD

sobota, 26 października 2013

Rozdział 3

Oto kolejny rozdział. Postaram się dodawać posty co najmniej raz w tygodniu ze względu na szkołę. Proszę też o zostawienie komentarza jeśli ktoś w ogóle to czyta :P 

************
 
Za barem stał wysoki brunet w jeans'ach i... bez koszulki. Był idealnie umięśniony i opalony co sprawiało że był niezłym ciachem.
 - Hej, jestem Aaron, a ty pewnie jesteś ta nowa?
- Tak, Rose, miło mi – uścisnęliśmy sobie dłonie – od czego mam zacząć?
- Wszystko już przygotowane. Teraz tylko czekamy na klientów.

Po jakichś 30 minutach ludzie zaczęli wchodzić do klubu. Większość od razu kierowała się do baru. Muzyka zaczęła grać więc zaczęłam tańczyć do jej rytmu i przyrządzać gościom drinki. Co prawda to nie rock, ale nie jest aż tak źle. Praca leciała dość szybko. 
Koło północy goście, którzy jeszcze trzymali się na nogach podchodzili do baru i zabawiali nas ( barmanów ) swoim pijackim gadaniem. Oczywiście znaleźli się i tacy co zapragnęli ponabijać się z blondynki, ale już dawno przestało mnie to ruszać.
- Hej, Blondi! - powiedział Aaron. Jak ja nie cierpię jak mnie tak nazywają... grrrr
- Co?
- Choć, wskakujemy na blat - i jak powiedział tak zrobił
- A co mi tam - mruknęłam i weszłam zaraz za nim
Zaczęliśmy rzucać między sobą shaker'ami i pokazywaliśmy ludziom różne triki, oczywiście cały czas sexownie się wyginając. Trwało to jakieś pół godziny po czym zebraliśmy całkiem sporo oklasków od naszaj nie do końca trzeźwej publiki i wróciliśmy za ladę.
- Całkiem nieźle sobie radzisz młoda - mrugnął do mnie Aaron, podczas gdy Zoe posłała mi mordercze spojrzenie.
- Dzięki, kwestia praktyki - odpowiedziałam koledze
- Nie sądzę - odparł tylko i już bez pogaduszek wróciliśmy do pracy.
O 4 nad ranem ochrona zamknęła drzwi za ostatnim gościem. Zaczęliśmy sprzątać, myś kieliszki i szklanki, kiedy podszedł do nas szef
- Widzę, że nowa dała sobie dzisiaj świetnie radę
- Nie było tragicznie - powiedziała Zoe
- Żartujesz?! Blondi wymiata! Jeszcze z nikim mi się tak dobrze nie pracowało - oznajmił Aaron z uśmiechem
- Wiem, obserwowałem was - mrugnął do mnie Abe - chciałbym później z tobą porozmawiać. A teraz mam dla wszystkich dobrą nowinę. Odnowimy nieco wygląd naszego klubu. Remont startuje za tydzień i z jego okazji każde z was dostanie miesiąc płatnego urlopu.
Wszyscy oczywiście się ucieszyli. Wypili z tej okazji po dwa drinki . Ja oczywiście musiałam odmówić co ich nieco zdziwiło. Potem poszłam razem z szefem do jego biura. 
- A więc, droga Rose, jak zapewne wiesz każdy pracownik musi przejść specjalne szkolenia, kursy, itp. Ciebie też to czeka, ale mam dla ciebie nieco lepszą ofertę.
- Zamieniam się w słuch - przyznam, że mnie zaciekawił
- Otóż ja wypełnię odpowiednie papierki, a ty zamiast na typowe szkolenie polecisz do hotelu mojego przyjaciela na 2 tygodnie z czego tydzień będziesz pracowała na barze. Co ty na to?
- Brzmi interesująco. A co z transportem, jedzeniem i drugim tygodniem?
- Wszystko masz zapewnione na miejscu, a drugi tydzień będziesz mogła spędzić ciesząc się atrakcjami Turcji w ramach małego prezentu ode mnie
- Yyy... w Turcji? - trochę mnie zatkało
- Tak. Z tego co wiem będziesz mieszkać w jednym z pokoi hotelowych. Pasuje ci taki układ?
- Pewnie z tak! Jak dostanę się do tego hotelu?
- Samolotem. Wylatujesz za tydzień
- To super. Mogę wiedzieć dla czego ja?
- Mój kolega potrzebuje na tydzień sexownej barmanki, która dobrze się rusza i zapytał czy mu jakąś " pożyczę ". Od razu pomyślałem o tobie - puścił do mnie perskie oko i usiadł za biurkiem - To już wszystko, widzimy się jutro
- Tak, do jutra - powiedziałam i wyszłam z jego gabinetu.
To chyba jakiś sen... Pierwszy dzień pracy i już wysyła mnie do Turcji? Nieco podejrzane, ale co mi tam, żyje się raz, no nie?

niedziela, 20 października 2013

Rozdział 2

Ave
Chciałabym prosić osoby czytające mojego bloga ( o ile takowe istnieją ) o pozostawienie po sobie śladu w postaci komentarza :P Byłoby mi bardzo miło


************


Wróciłam do domu i w przypływie radości dostałam natchnienia. Poszłam do mojej boskiej pracowni, przebrałam się w coś luźniejszego, włączyłam muzykę i zaczęłam szkicować, a potem malować. Kiedy połowa mego dzieła była gotowa siły mnie trochę opuściły. Poszłam zatem w końcu zobaczyć co kryje garaż i piwnica. Jakoś wyleciało mi to wczoraj z głowy. Wzięłam klucze i poszłam do garażu. Otworzyłam drzwi i stanęłam jak wryta. Stał tam cudny Ford Mustang.

Najlepsze było jednak to co stało obok, a mianowicie najprawdziwszy, czarny, lśniący Harley Davidson.


- DZIĘKUJĘ! - krzyknęłam w stronę sufitu i podeszłam obejrzeć cacko. Zawsze o takim marzyłam.

Zachwycałam się jakiś czas moimi cudami, a później postanowiłam obczaić piwnicę.

Wejście do niej było schowane w ścianie korytarza na parterze. Zeszłam schodami w dół i znalazłam się w ciemnym korytarzu. Przypominał trochę jaskinię... po prawej znajdowała się domowa sala kinowa. Była świetna, z wielkim ekranem, projektorem, kompletem wygodnych foteli, kanapą i dużymi poduszkami leżącymi na podłodze.

Przeszłam przez korytarz do wejścia na przeciwko mojego mini kina i znalazłam tam.... cudny basen. Wow... będę mogła pluskać się w nim jak na dworze będzie za zimno, super.Uwielbiam pływać, a w takim basenie mogę siedzieć całymi dniami.

Na końcu korytarza było wejście do... sali gier? Na środku stał stół do bilarda, a na ścianie wisiał telewizor do którego podłączona była konsola. Obok niej stał stojak wypełniony grami.


Ten dom to dla mnie istny raj! Mam tu prawie wszystko czego mi do szczęścia potrzeba. Od razu widać, że ciocia miała sporo kasy i nie szczędziła na rozrywkach. Rozejrzałam się jeszcze raz po pomieszczeniu i zobaczyłam w ścianie drzwi przesuwne, a na nich karteczkę " na imprezy i gorsze dni ;) ". Zaciekawiona przesunęłam drzwi i zobaczyłam... o nie. Zobaczyłam ogromną ilość alkoholu. Było tego mnóstwo, od Whiskey przez likiery aż do wódki. Szybko zamknęłam barek. Mam słabość do alkoholu i nie powinnam go pić wcale, a taki barek mi w tym nie pomoże. Poszłam z powrotem na korytarz i weszłam do ostatniego pomieszczenia, którym była winnica. 

Bosko, mam super wypasiony dom, cudowny motor i hektolitry % w piwnicy. Szkoda, że nie mogę nawet skosztować jednego z tych win. A może jednak... nie! Szybko wyszłam z piwnicy i zamknęłam ją na klucz. Ty głupku, nie wolno ci pić! Wiesz czym to się zawsze kończy, upomniałam się. Gadam do siebie, jestem wariatką.

Poszłam do sypialni, zaczęłam czytać książkę i zanim się obejrzałam zasnęłam.

Wstałam dopiero rano, koło 12. Zjadłam śniadanie i postanowiłam zająć sobie czas do 17 małą wycieczką. Ubrałam się, zabrałam kluczyki do mojego cudownego motoru . Wyjechałam i chwilę później mknęłam już drogą szybkiego ruchu. Motor sprawował się cudownie. Po jakiejś godzinie jazdy postanowiłam pojechać w miejsce, które zawsze chciałam zobaczyć. Zjechałam tam gdzie trzeba i zaparkowałam moje cacko. Wspięłam się na wzgórze i stanęłam przy napisie „HOLLYWOOD” . Był większy niż myślałam. Usiadłam sobie pod literką „H” i podziwiałam widoki słuchając muzyki. Rozmyślałam o moim nowym życiu itp. Zanim się obejrzałam było już po 15. Zebrałam się i pojechałam do domu. Po drodze zjadłam coś w fast-food'zie ( oby poszło w cycki...). Kiedy byłam już w domu nakarmiłam mojego kocurka, przebrałam się i wsiadłam do auta. Przed moim domem znowu kręcili się ci kolesie, ale znowu ich zignorowałam. Czym się tu przejmować?

10 minut jazdy i byłam w klubie. Poszłam do szefa. Prawie na niego wpadłam wchodząc do jego gabinetu.
- O, pani Rosmarie, zapraszam – powiedział wskazując wnętrze pokoju. 
- Proszę mówić mi Rose 
- W porządku, zacznijmy może od nowa? Nazywam się Abraham, w skrócie Abe. Wybacz mi wczorajsze zachowanie, ale rozumiesz że muszę jakoś sprawdzać kandydatki na wejściu.


Wow... nie spodziewałam się po nim takiej zmiany. Ciekawe gdzie jest haczyk. 
- Spoko, rozumiem. To... od czego mam zacząć?
-A więc... tutaj masz stroje służbowe. Dzisiaj ubierz tą złotą sukienkę. - powiedział podając mi stosik ubrań i 2 maski na pół twarzy. Okey... wtf?? - No co? Dbamy o anonimowość pracowników. W pokoju dla personelu są też dla ciebie buty. Jak już się przebierzesz to Zoe wyjaśni ci co masz robić. Na razie to tyle, powodzenia – zakończył puszczając do mnie perskie oko. 
-Okey... Dzięki

Poszłam do owego pokoju dla personelu. Znalazłam buty i przebrałam się w sukienkę, która ledwie zakrywała mój tyłek. Na szczęście Abe „ dba o anonimowość pracowników” pomyślałam zakładając maskę. Reszta strojów nie była lepsza- zbyt krótkie spodenki, bardzo ciasne topy, kabaretki i tego typu klimaty. No cóż.

Kiedy zakładałam byty do pokoju wparowała jakaś brunetka ubrana w to co ja. Zlustrowała mnie z góry na dół z nieciekawą miną.
- Oh, ty pewnie jesteś ta nowa. Jestem Zoe. Powiem szybko: to nie łatwa praca. Przyrządzamy drinki z całego świata i musisz je wszystkie znać. Za barem musisz się dobrze ruszać, a co tydzień albo na życzenie klienta robimy pokazy taneczne na ladzie. Niezły ubaw, nie ma co. Zawsze obowiązuje nas nasz sexi skąpy uniform. Wszyscy się na ciebie patrzą i ślinią. Ciałko masz całkiem niezłe, nie zmarnuj swojej szansy. Jak jesteś nieśmiała to lepiej spadaj i nie psuj reputacji klubu, Blondi bo się z tobą policzę. Personel nie może pić, palić ani ćpać na tym terenie. Dostosuj się, a może jakoś przetrwasz.

Coś czuję że nasza współpraca nie będzie zbyt przyjemna.
- Tsa... Jestem Rose. Myślę że świetnie dam sobie radę nawet z pijanymi klientami. Wiem czego się spodziewać, ale dzięki za ostrzeżenie. 
-Spoko. Ale nie licz tutaj na przyjaźnie, bo możesz się rozczarować. Oprócz nas pracują tu jeszcze 2 barmanów. W końcu panie też muszą na kogoś popatrzeć. Pracujemy zwykle parami, ale ze względu na ciebie dziś jest nas 3. Tak więc do roboty Blondi.


I poszła w stronę baru, a ja za nią...
 
 


piątek, 18 października 2013

Rozdział 1

Weszłam do domu i zobaczyłam mojego kociaka zeskakującego z kuchennego blatu jak jakiś...
- Batman! - powiedziałam do niego. Mam dość dziwny tok rozumowania - Podoba ci się? Od teraz tak się nazywasz, mój mały Batman'ku
Dałam mu buziaka w czubek główki na co mały zaczął mruczeć. Ciesząc się, że mam do kogo gębę otworzyć poszłam do kuchni i dałam Batman'owi jeść.
- Masz ochotę na film? - spytałam kota. Tak wiem, jestem wariatką.
Podeszłam do plazmy w salonie i zajrzałam do szafki z dvd
- wooow, nieźle
Było tam mnóstwo horrorów. W domu nie mogłam za bardzo oglądać filmów więc w całym swym dotychczasowym życiu nie widziałam ich zbyt wiele.
Wybrałam jedną z płyt i już miałam ją włączyć kiedy nagle wszystkie światła zgasły
- Fuck! Po prostu świetnie! I co ja mam teraz robić?
Zniechęcona awarią poszłam po świeczki. Zabrałam je ze sobą do łazienki i rozstawiłam wokół wanny. cały czas przy moich nogach wiernie trwał mruczący Batman.
- Jakiś ty kochany- powiedziałam do niego i włączyłam muzykę na telefonie, po czym weszłam do wanny pełnej gorącej wody.
- "I ruled the world, with these hands,
I shook the heavens to the ground" - zaczęłam śpiewać zanurzona w wodzie...
eh... woda wystygła, koniec kąpieli. Przynajmniej mi się humor poprawił. Szkoda tylko że pod wieczór. Było już ciemno więc poszłam do salonu i mając telefon za jedyne źródło światła zaczęłam przeglądać oferty pracy.
Hmm... co my tutaj mamy? Opiekunka dla dzieci... stanowczo nie!Nie lubię dzieci, jeszcze bym jakiegoś przypadkiem udusiła. Dalej... mechanik, sekretarka, kasjerka... mam! Eleven Nightclub pilnie poszukuje barmanki. Ja i tyle alkoholu w jednym pomieszczeniu... to niezbyt dobry pomysł, ale w końcu nie pozwolą mi pić w pracy. Poza tym pracowałam już jako barmanka i wiem, że pijani faceci często dają napiwki. Przejdę się tam jutro.
Prąd jeszcze długo nie wracał więc poszłam spać. W końcu jutro czeka mnie rozmowa o prace... hura.
****
Obudziłam się rano, a obok mnie leżał Batman. Dałam kociakowi buziaka na dzień dobry i poszłam zjeść śniadanie. W nocy obudziły mnie jakieś głosy przed domem, ale kiedy wyjrzałam nikogo tam nie było i poszłam dalej spać, ale niestety odbiło się to na jakości mojego spania... tsaa, jestem śpiochem.
Po posiłku poszłam do mojej boskiej garderoby żeby wybrać coś na rozmowę. Po godzinie w końcu dobrałam ciuchy. Przejrzałam się w lustrze... cóż, zbyt piękna to ja nie jestem. Mam dość bladą skórę, bo nie cierpię słońca, pełne usta, kolczyk w dolnej wardze, mały nos, długie nogi... w sumie jestem dość chuda ale nie jest źle. Aktualnie mam też jasno brązowe oczy i brązowe włosy do ramion. Aktualnie bo często farbuje włosy i w najbliższym czasie znów to zrobię. A co do oczu... noszę szkła kontaktowe bo naturalny kolor moich oczu jest zbyt dziwny i wytykano mi to w młodości. Moje tęczówki są rażąco-zielone co rzuca się w oczy z daleka. Tak więc soczewki zmieniają ich kolor na jasny brąz.

Zadzwoniłam po taksówkę. Nie wątpię, że ciocia zostawiła mi w garażu jakiś pojazd ale na razie muszę ogarnąć trochę to miasto bo jeszcze się zgubie. Przechodząc z domu do auta zobaczyłam jakichś 2 typów oglądających mój dom. Wmówiłam sobie że przecież to Hollywood i każdy z tych domów, w tym mój jest godzien podziwu. Podałam taksówkarzowi adres i ruszyliśmy.
Po 15 minutach byliśmy na miejscu. Z zewnątrz klub nie wyglądał zachęcająco. Trudno, ważne że będą płacić. Jakiś osiłek, zapewne ochroniarz wpuścił mnie do środka. Wnętrze lokalu było nieziemskie, ale nie zachwycałam się nim tylko poszłam do gabinetu właściciela. Zapukałam i po chwili weszłam do środka. Za biurkiem siedział poważnie wyglądający, łysy koleś w garniturze, za pewne właściciel klubu.
- Dzień dobry, nazywam się Rosemarie - przywitałam się grzecznie
- Witam. Siadaj - powiedział wskazując mi fotel i dokładnie mi się przyjrzał i zapytał z kpiną - Ty chcesz zostać tutaj barmanką? Ile ty masz w ogóle lat?
- Tak, czemu by nie. Mam 21 lat i pracowałam już w podobnym miejscu - o nie, nie dam się zniechęcić
- Gdzie?
- W Polsce. Stamtąd pochodzę
- To jest Hollywood laleczko. Myślisz, że dasz sobie radę? Nie takie jak ty próbowały. Większość klientów chciałaby cię przelecieć, nic poza tym
- Może dzięki temu więcej zamówią żeby posiedzieć przy barze? - zauważyłam sprytnie, czym zbiłam go z tropu. Ha! 0:1 dla mnie
- Może... Ale pamiętaj, że musisz jeszcze wrócić z klubu do domu, a ochrona z tobą nie pójdzie
- Jakoś dam sobie radę. Mam prawko więc droga skraca się do spacerku od wyjścia do samochodu
- Jak tam wolisz. Jak daleko mieszkasz?
- 15 minut jazdy stąd.
- Masz dzieci? Jesteś dostępna 24 godziny na dobę?
- Raczej tak. Nie mam dzieci - powiedziałam po czym facet się zamyślił. Ey, szybciej, nie chcę tu spędzić całego dnia
- Dobra - powiedział w końcu
- Yy.. słucham - nie wiedziałam o co mu chodzi
- Od kiedy możesz zacząć?
- Od zaraz
- Powiedzmy, że masz te prace. Założę się, że i tak wytrzymasz tydzień max. Bądź ty jutro o 17.
- Dziękuje - byłam nieco zaskoczona - Myślę że może się pan zdziwić
- Zobaczymy. Przyjdź do mnie jutro przed pracą. A teraz żegnam, mam dużo do zrobienia
- Do widzenia - powiedziałam i wyszłam z gabinetu, a potem z klubu. Kiedy szok nieco minął uśmiechnęłam się od ucha do ucha jak jakaś wariatka. Fuck yea! I kto tu rządzi?
W świetnym nastroju poszłam w stronę hipermarketu. Przecież muszę coś jeść, c'nie? A lodówka znowu pusta.
Błądziłam po sklepowych alejkach zamyślona. Musiałam pomyśleć nad kolorem włosów. Szłam tak nie kontaktując zbyt wiele i wkładając produkty do koszyka. Nagle poczułam, że do czegoś dobiłam. Brawo dla mnie
- Patrz gdzie jedziesz idiotko!- usłyszałam głos faceta, ale go nie zauważyłam
- Najmocniej przepraszam, zamyśliłam się - zaczęłam się tłumaczyć i podeszłam do człowieka którego przewróciłam - pomogę panu
Pomogłam mu wstać. Był... no cóż, po prostu był karłem.
- To, że jestem wielkości krasnala nie znaczy, że nie należy mi się trochę szacunku! - bulwersował się nadal. Matko... i co ja mam niby teraz zrobić? Muszę uruchomić swój urok osobisty
- Oczywiście, że się należy. Jeszcze raz przepraszam. Nazywam się Rosemarie, mogę panu jakoś pomóc?
Mężczyzna popatrzał na mnie krzywo i wyciągnął od niechcenia rękę w moja stronę
- Lucas. Skoro już na mnie wpadłaś to przydaj się na coś i zdejmij mi ten makaron z górnej półki. Nikt nie myśli o karłach wsadzając to wszystko tak wysoko.
Podałam mu to o co prosił i parę innych rzeczy. Jest strasznie marudny, ale to całkiem zabawne. Po skończonych wspólnie zakupach zaproponowałam, że pomogę mu zanieść je do domu. Całkiem fajnie mi się z nim rozmawiało.
- Jesteś tu nowa? - spytał
- Tak. Mieszkam w Hollywood od wczoraj. A pan?
- Mów mi Luc. Ja żyje w tym mieście od urodzenia. Szukasz sobie pracy?
- Właśnie wracam z rozmowy kwalifikacyjnej. Będę pracować w Eleven Nightclub jako barmanka - powiedziałam dumnie
- Wow - zdziwił się Luc - Nie ma to jak całonocne użeranie się z pijana klientelą i powroty do domu ciemnymi uliczkami. Ah, ten dreszczyk emocji - zaśmiał się
- Cóż, mnie się tam podoba. Ledwo skończyłam technikum, na nic lepszego nie mam szans
- Skoro tak mówisz. O, to mój dom. Dzięki za pomoc. Jak będzie Ci się nudziło, albo będziesz miała jakiś problem to wpadaj śmiało - powiedział i po raz pierwszy się uśmiechnął. Wow
- Dzięki Lucas, miło było Cię poznać. Do zobaczonka - pożegnaliśmy się i poszłam do siebie. Luc mieszkał jakieś 10 minut drogi spacerkiem ode mnie. Spoko człowiek. Polubiłam go, a on chyba mnie. Dziwne... mnie przecież nikt nie lubi. Jestem zbyt dziwna.

************
Okey, rozdział 1, Rose układa sobie po mału życie i na razie trochę nudno ale planuję niedługo rozkręcić akcję xP
ps. mam cichą nadzieję że ktokolwiek będzie to czytał :P

środa, 16 października 2013

Wstęp

Hej, postanowiłam że dodam dzisiaj taki mały wstęp z opisem domu i ogólnym rozpoczęciem bloga... Jest tu trochę dużo obrazków, ale strasznie mi się podobają i nie mogłam się powstrzymać xD
Miłej lektury ^^

************
- Wow... - powiedziałam wchodząc do mojego nowego domu. Był cudowny. Dostałam go w spadku po mojej chrzestnej, która wyjechała do Hollywood jakieś 5 lat temu. Uwielbiałam ją, a potem wyjechała i kontakt się urwał. Dopiero miesiąc temu dostałam list z wiadomością o jej śmierci i o tym, że zapisała mi wszystko co miała. Nie wiedziałam że jest tego tak dużo... w niecałe 4 tygodnie załatwiłam wszystkie formalności i wydając wszystkie oszczędności wyjechałam do Hollywood, co było szczytem moich marzeń.
Kartony z moimi rzeczami leżały w salonie, czekając aż je rozpakuje. Na szczęście dom jest w całości umeblowany, a swoich rzeczy nie mam zbyt wiele.
Rozsiadłam się w fotelu pogrążając się w rozmyśleniach... Byłam okropnie zmęczona. Po chwili postanowiłam napisać wiadomość do rodziców- " Hej mamo... jestem już w Hollywood w moim nowym domu" napisałam i wysłałam sms'a do rodzicielki.
Odłożyłam telefon na stolik nie czekając na odpowiedź. Mamie będzie szkoda kasy na sms'a za granicę. Rozejrzałam się po salonie. Był jakby podzielony na 2 części, które rozdzielone były ścianką. Jedna część była bardziej przytulna, druga zaś nowoczesna. Obie były urządzone w jasnych kolorach i bardzo stylowe.


Znalazłam w nowocześniejszej połowie salonu wierzę stereo połączoną z głośnikami rozstawionymi po całym pokoju. Włożyłam więc do niej płytę mojego ukochanego zespołu- Black Veil Brides i podkręciłam głośność. Chciałam obejrzeć wszystkie pomieszczenia ale były zamknięte więc będę musiała poszukać kluczy... przynajmniej będę miała jakieś zajęcie. Weszłam do kuchni, która połączona była z jadalnią na tarasie przed domem. Ona również była w jasnych kolorach i dość duża.
Zauważyłam na blacie kopertę z moim imieniem. Zaciekawiona otworzyłam ją szybko i zaczęłam czytać:

" Kochana Rose...

Jestem kiepska w pisaniu listów, pożegnań itp. więc jeśli coś będzie z tym nie tak to zrozum.
Przykro mi, że nie mogę Cię zobaczyć przed śmiercią... Przynajmniej mam nadzieję, iż odczytasz ten list. Wiem jaka sytuacja panowała w Twoim domu i myślę, że ucieszyła Cię wiadomość o tym spadku. Dom nie jest może ogromny, ale dla 1 osoby na początek wystarczy. Tak z rzeczy organizacyjnych... Cieszę się, że mogę pomóc Ci oderwać się od przeszłości. Tutaj możesz zacząć wszystko od początku i być na prawdę sobą. Na koncie zostawiłam Ci sporą kwotę, ale musisz znaleźć sobie pracę. Wiem, że jesteś mądra i ogarnięta i dasz sobie radę. Klucze do wszystkich pomieszczeń są w szufladzie pod piekarnikiem. Znajdziesz tam również klucze do piwnicy, gdzie czeka Cię niespodzianka bo to moje ukochane miejsce ( kryjące w sobie wiele ) oraz do moich 2 skarbów. Proszę, troszcz się o nie, były moim oczkiem w głowie. W jednym z pomieszczeń znajdziesz dość sporo ubrań i dodatków. Zostawiam Ci również je bo z tego co pamiętam mamy takie same wymiary.
Gdybyś jeszcze nie wiedziała... znałam datę swojej śmierci, dla tego zdążyłam w miarę wszystko przygotować. Proszę nie smuć się z powodu mojego odejścia. Pamiętaj że to twój nowy początek i ciesz się życiem w cudownym Hollywood! Zawsze będę Cię kochała
Twoja Meredit."

- Ja też zawsze będę Cię kochała ciociu - powiedziałam przyciskając list do serca - I nigdy o Tobie nie zapomnę
Poczułam że po moich policzkach spływają łzy... Stałam tak jeszcze chwilę, a potem starłam słone krople z policzków. Dość tego mazgajenia się! Nie mogę tak zacząć swojego nowego życia. Podeszłam do piekarnika i otworzyłam 3 szufladę od góry. Znalazłam spory pęk kluczy, a obok 2 podwójne. Przygnębiona zabrałam się do otwierania pokoi. Dopasowałam klucz do pierwszego z nich i weszłam do pokoju dziennego... Miał przeszklone ściany z widokiem na ogród. Był bardzo przytulny, idealny na wieczory z przyjaciółmi.
Za kolejnymi drzwiami znajdowała się cudowna łazienka
Wyszłam i skierowałam się na piętro. Był tam korytarz zakończony drzwiami. Najpierw jednak zajrzałam do najbliższego mi pokoju. Była to pięknie urządzona sypialnie w ciemnych kolorach.
W pomieszczeniu obok niej znajdowała się wspaniale urządzona łazienka
Kiedy skończyłam się nią zachwycać i poszłam dalej za następnymi drzwiami znalazłam pracownie... była cudowna w swojej prostocie. Jasna, niemalże biała z dużym blatem i kilkoma sztalugami. Po całym pomieszczeniu rozmieszczone były głośniki. Zauważyłam że są one w całym domu a także na tarasie.

 
Zostały mi jeszcze jedne drzwi i taras. Otwarłam drzwi pokoju i zobaczyłam za nimi przepiękną sypialnię.
Przejechałam ręką po łóżku i rozejrzałam się dookoła. Był tam balkon. Wyszłam na niego i zobaczyłam ślicznie urządzone miejsce. Był tam kominek a w okół niego miękkie kanapy.
Na balkon dało się też wejść z korytarza, czego wcześniej nie zauważyłam. Dostrzegłam jeszcze jedne drzwi w pokoju wiec je otwarłam. Zobaczyłam ogromną ( jak dla mnie ) garderobę z mnóstwem ubrań, butów i dodatków.
Zaczęłam przeglądać ubrania. Zleciało mi na tym sporo czasu. Kiedy skończyłam poszłam jeszcze obejrzeć taras.
Znajdował się tam dziwnie wyglądający worek wiszący pod balkonem... Co to kurwa może być? Fuck, miałam nie kląć. Rozpięłam zamek z boku worka i zobaczyłam w środku coś w rodzaju łóżka...
Klasa, pomyślałam. Ktoś miał zajebisty pomysł, nie ma co. Zapięłam zamek i poszłam do kuchni bo zgłodniałam. Oczywiście nie znalazłam tam nic do jedzenia. Cudownie. Wygląda na to że czeka mnie spacer do sklepu... niewiadomogdzie. Westchnęłam, wzięłam swój płaszcz i wyszłam na dwór. Robiło się już chłodno. Już chciałam zamknąć drzwi kiedy usłyszałam ciche miauknięcie. Zdziwiona rozejrzałam się i zobaczyłam pod krzakiem ślicznego kociaka.
- Jakiś ty słodki. Kto cię tu zostawił biedactwo? - super, zaczęłam mówić do kota... ale co mi tam. Maleństwo wyglądało na bezdomne i zmarznięte i serce mi się krajało na myśl że miałby zginąć pod kołami jakiegoś auta.
- Choć mały, od dziś mieszkasz ze mną. To nowy początek dla mnie i dla ciebie - powiedziałam po czym podniosłam kociaka i wniosłam do domu.
- poczekaj tu, a ja idę do sklepu po coś do jedzenia - stwierdziłam i zamknęłam za sobą drzwi.
Poszłam przed siebie chwaląc się w duchu za skupienie się na drodze podczas jazdy taksówką. Znalazłam zauważony wcześniej sklep... cóż, pozostawiał wiele do życzenia, ale musi mi wystarczyć. Nad wejściem widniał bilbord głoszący hasło " SEX DRUGS AND ROCK' N ROLL ". Co to, to nie. Kolejny raz się nie dam. Weszłam do środka gdzie przywitał mnie podejrzliwy wzrok ekspedientki. Świetnie, jak ja lobię takie kobiety. Patrzyła się na mnie jakbym jej połowę rodziny wymordowała i jeszcze chciała ją okraść. Posłałam jej słodki uśmieszek i poszłam dalej wywracając oczyma. Hm... co ja mam właściwie kupić? Zastanowiłam się po czym wzięłam mleko, karmę i żwirek dla kota, kawę, jakieś ciastka, jajka, musli i pieczywo. Zabrałam też jakieś gazety z ogłoszeniami. Zapłaciłam i poszłam do domu.

Witam xD

Postanowiłam spróbować napisać coś w rodzaju opowiadania... Będzie to opowieść o pewnej dziewczynie, która jest fanką Black Veil Brides i właśnie przeprowadziła się do Hollywood. To pierwszy blog jaki piszę więc proszę o szczere komentarze pod rozdziałami xP
Pierwszy rozdział postaram się dodać już jutro xP

Fallen Dreamer