niedziela, 18 października 2015

Rozdział 11

Budzik zadzwonił zdecydowanie za wcześnie... Ale sama się w to wpakowałam. Batman (śpiący obok) zdecydowanie nie chciał jeszcze wstawać, ale on nie musiał.
Tak więc samotnie zeszłam do kuchni i nalałam wody do czajnika. Kawa powinna mnie obudzić. Kiedy woda się gotowała przejrzałam zawartość lodówki. Będę musiała iść do sklepu... Kawa jednak poczeka.
Ubrałam się w pierwsze lepsze ciuchy, wzięłam torebkę i poszłam. Na zewnątrz było zimno i padał deszcz co sprawiło że zatęskniłam za Turcją.
Po sklepie do którego weszłam kręciło się kilku podejrzanych dresów. Starając się tym razem nie zwracać na siebie uwagi naciągnęłam kaptur na swoje niebieskie włosy i szybko przeleciałam sklep zbierając potrzebne rzeczy. Grzecznie zapłaciłam i szybkim krokiem poszłam do domu.
- Hej laseczko, śpieszysz się gdzieś? - dobiegło mnie wołanie jakiegoś faceta
Oj, nie dobrze. Udawałam że to nie do mnie i szłam dalej, ale ten ktoś był uparty i po chwili stał przede mną i zagradzał mi drogę. Okazało się też, że nie jest sam.
- Dziewczyny takie jak ty nie powinny same pałętać się po okolicy. Jeszcze ktoś cię napadnie
- Właśnie, to bardzo niebezpieczne - dziwnie się uśmiechali mówiąc to
Ogarnął mnie strach. Rozejrzałam się w około ale nie było tu nikogo poza mną i tymi typami. Nie wiedziałam co mam zrobić ani co powiedzieć. Typ stojący przede mną pogłaskał mnie po policzku. Odskoczyłam jak oparzona
- Nie dotykaj mnie!
- Spokojnie, bądź grzeczna. Nic ci się dzisiaj nie stanie
- Ale któregoś dnia ktoś może zrobić ci krzywdę
- W tak dużym mieście nie możesz czuć się bezpiecznie, zwłaszcza mieszkając sama w tej dzielnicy
Co?! Poczułam jak moje serce przyspiesza. Oni wiedzą gdzie mieszkam czy tylko się zgrywają?!
- Dla takiej ślicznotki jak ty mamy jednak specjalną ofertę
- Tak! Wystarczy że nam dobrze zapłacisz a zagwarantujemy ci bezpieczeństwo
- Jeśli nie masz pieniędzy przyjmiemy też zapłatę w naturze - przysunął się do mnie i obejrzał z góry na dół. Znów chciał mnie dotknąć i znowu odskoczyłam
- Nie boję się takich typów jak wy. Nie radzę mnie straszyć bo zawiadomię policję! - starałam się żeby mój głos brzmiał pewnie, ale mi nie wyszło
- Próbujesz nam grozić policją? - parsknął śmiechem - Lepiej dobrze się zastanów. To nasza dzielnica i nawet policja nie ma tu nic do gadania. Daj nam czego chcemy i po kłopocie- znowu zaczął się zbliżać ale tym razem zaczęłam uciekać
- Nie pozbędziesz się nas tak łatwo!
- Do zobaczenia wkrótce laleczko!
Słyszałam za sobą krzyki
Nie oglądając się pobiegłam do domu. Nie słyszałam za sobą kroków, ale nie chciałam się upewniać. Biegłam do samych drzwi, a potem zatrzasnęłam je szybko za sobą i zamknęłam na klucz.
Wyjrzałam dyskretnie przez okno ale nikogo nie zobaczyłam.
Usiadłam na kanapie w salonie. Zdecydowanie nie potrzebowałam już kawy żeby się obudzić.
Co to za ludzie? Napędzili mi niezłego stracha.
- Spokojnie Rose, już jesteś bezpieczna. Na pewno blefowali...
Za chwilę przyjdzie Lucas, on na pewno będzie coś wiedział. Tymczasem zajmę myśli babeczkami...
Mimo wszystko i tak cały czas myślałam o tym co się stało.
Kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi o mało nie wyskoczyło mi serce. Podeszłam do drzwi i wyjrzałam przez okno. Na szczęście to tylko Luc.
- Hej, cieszę się że jesteś
- Witaj. Coś się stało?
- Wejdź, zaraz wszystko ci opowiem
Weszliśmy do środka i usadowiliśmy w fotelach w salonie.
- Mam nadzieję że nie zanudzę cię babskim paplaniem - uśmiechnęłam się do niego
- Najwyżej będę tylko udawał że słucham - puścił mi oczko
- Okey, ale najpierw chce cię o coś zapytać... spotkałam dzisiaj podejrzanych mężczyzn
- Jeśli chodzi o facetów to niestety nie jestem w temacie i nie zdradzę ci żadnych gorących plotek
- Nie o to chodzi. Grozili mi
- Widzę że to poważniejsza sprawa. Co dokładnie mówili?
- Stwierdzili że nie będę bezpieczna w tej okolicy jeśli im nie zapłacę
- Nie przejmuj się, chcieli tylko wyłudzić od ciebie pieniądze. Jeśli to się powtórzy po prostu pójdziesz na policję.
- No nie wiem... brzmieli całkiem groźnie
- Każdy potrafi podskoczyć dziewczynie, a jak przyjdzie co do czego to wymiękną. Na pewno nic się nie stanie
- Dobra, skoro tak mówisz... - przyznaję że mnie uspokoił.
Teraz moje zachowanie wydało mi się śmieszne. Przecież to nie jakiś kiepski film gdzie grupka ludzi ma władze nad policją
- Nie ma się czym przejmować. Teraz mów jak było w Turcji
- Dość ciekawie. Może od początku...- streściłam mu cały pobyt starając się wpleść najważniejsze szczegóły. W mojej opowieści nie mogło zabraknąć Ash'a.
- I co się z nim stało?
- Nie wiem... wieczorem przed moim wyjazdem się pokłóciliśmy, a potem już go nie spotkałam. Pewnie wrócił do siebie i zapomniał
- No tak, w końcu jest gwiazdą rocka. Przejmujesz się tym?
- Starałam się o tym nie myśleć, ale tak. Jest moim idolem i nie mogę zapomnieć spędzonego z nim czasu nawet jeśli on zapomni- stwierdziłam. Tak na prawdę chciałam wyjawić mu wszystkie myśli i wątpliwości dotyczące Ashley'a, ale się rozmyśliłam
- Rozumiem, ale nie potrafię ci pomóc. Kobiece serca zawsze były dla mnie tajemnicą
- Niczego od ciebie nie wymagam - uśmiechnęłam się smutno- Po prostu z nikim innym nie rozmawiam
- Wiem. Przydałaby ci się jakaś koleżanka do plotkowania, bo ja się nie nadaje - uśmiechnął się krzywo Muszę ci coś powiedzieć...
- Tak?
- Wyjeżdżam na jakiś tydzień służbowo. Nie daleko, ale będę zajęty
- W porządku, baw się dobrze
Pogadaliśmy jeszcze chwilę, a potem Luc poszedł do domu. Włączyłam muzykę i wzięłam się za sprzątanie kuchni. Potem postanowiłam dobrać się do barku.
- "I'm hurting baby, I'm broken down" - śpiewałam schodząc po schodach do piwniczki z winem. Wzięłam 2 butelki ( tak na wszelki wypadek) i wróciłam na górę. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Byłam sama i mi się nudziło. Szłam do salonu gdzie stanęłam przed wielkim obrazem przedstawiającym Black Veil Brides. Przyglądałam się Ash'owi i poczułam się jeszcze bardziej samotna
-"Your sugar yes please
Would you come and put it down on me
I'm right here 'cause I need
Little love a little sympathy"
Nie mam nawet z kim porozmawiać, napić się, wyskoczyć gdziekolwiek
- Do bani. Co ja mam tu sama robić? - wzięłam na ręce Batmana, który właśnie do mnie podszedł- Potrzebuję towarzystwa
Kiedy skończyły się piosenki Maroon 5 z głośników zaczęły wydobywać się pierwsze dźwięki "Rebel love song". W moich myślach natychmiast pojawił się teledysk, który tak uwielbiałam...
Wyłączyłam muzykę.
Uruchomiłam laptopa, podłączyłam go do tv, znalazłam film i położyłam koło siebie drugą butelkę wina.
- Jesteś żałosna- powiedziałam do siebie kiedy zobaczyłam pierwsze sceny filmu " Legion of the black" i pociągnęłam spory łyk z butelki. Wiedziałam że tylko przywoła to wspomnienia z Turcji, ale nic nie mogłam na to poradzić. BVB jest nieodzowną częścią mojego życia.
Oglądałam film chłonąc każdy dźwięk, każdą scenę aż do końca.
Po filmie przytuliłam się do poduszki ogarnięta smutkiem. Tak zasnęłam
Chyba śnił mi się Ashley...
***
W środku nocy obudził mnie hałas za drzwiami. Stanęłam na równe nogi, ale bałam się podejść do okna. Wydawało mi się że słyszę męskie głosy... Podeszłam trochę bliżej drzwi i wytężyłam słuch, ale zanim zdołałam się upewnić dźwięki ucichły.
Może to przez wino szumi mi w uszach? Albo dostaję już świra...


********
Tak, wiem- straaasznie długo mnie nie było i nikt tu już raczej nie zagląda. Nie jestem zadowolona z tej przerwy, ale niestety co się stało to się nie odstanie :/ Jedyne co mogę powiedzieć to to, że mam zamiar nadal tu pisać nawet jeśli nikt nie będzie tego czytał :P Nie chcę zostawić tej historii...
Obiecuję poprawę

wtorek, 13 października 2015

Rozdział 10

** Rano **
Obudziłam się koło 10 i kompletnie nic mi się nie chciało, ale nie miałam ochoty spędzić tego dnia zamknięta w pokoju z Ashley'em. Postanowiłam więc nastawić się na totalny chill out. Minęłam Ash'a chrapiącego na kanapie i poszłam popływać. Pogoda idealnie się do tego nadawała.
Na plaży czas zleciał mi do południa. Później poszłam do hotelowej restauracji i zamówiłam sobie kawę mrożoną i coś do jedzenia. Zobaczyłam dyrektora hotelu idącego w moją stronę i już po chwili siedział przede mną.
- Doszły mnie słuchy, że wczoraj na twoim piętrze miała miejsce jakaś awantura- powiedział. Ups... nie dobrze
- To nie była awantura tylko wymiana zdań - od początku nie był do mnie dobrze nastawiony, a teraz to mam przerąbane
- Goście twierdzą co innego. Myślę że twój pobyt tutaj nieco się skróci
- Jak to?
- Jutro wracasz do domu. Już rozmawiałem z twoim szefem. Samolot masz o 11. Nie spóźnij się. - i odszedł zostawiając na stole bilet i mnie osłupiałą przy stoliku. Normalnie szczęka mi opadła.
Wstałam i poszłam za nim
- Ale jak to? Przecież nie byliśmy głośno!
- Bez dyskusji- i odszedł. Tak po prostu. Bezczelny typ! Jak można być takim burakiem?
Wściekła wróciłam do pokoju, gdzie Ash siedział na kanapie.
- Rose? Możemy pogadać? - zapytał. Wydawało mi się, że był już trzeźwy, ale byłam zbyt zdenerwowana żeby rozmawiać
- Nie teraz. Pakuj się. Jutro muszę się wymeldować z hotelu - powiedziałam i zamknęłam się w pokoju. Zaczęłam rzucać poduszkami w ściany- tak wiem, szalenie dorosłe ale moja cierpliwość jeszcze nie zregenerowała się po wczoraj.
Usłyszałam pukanie i drzwi lekko się uchyliły.
- Co się stało? - myliłam się. Było od niego czuć alkohol
- Przez wczorajszą kłótnię muszę wracać do domu, ale ty się nie przejmuj, jak wyjdziesz na ulicę to na pewno wkrótce znajdzie się w okół ciebie tłum panienek które z chęcią się tobą zaopiekują. Może nawet znajdziesz tą z wczoraj
- Jesteś strasznie przewrażliwiona - i po samokontroli
- Chwila, czegoś tu nie rozumiem! Wyciągnąłeś mnie na imprezę a potem olałeś dla jakichś panienek. - zaczęłam wyliczać - Musiałam czekać na ciebie pod pokojem w samym bikini nie wiadomo ile czasu. Kiedy w końcu się zjawiłeś przyprowadziłeś do mojego pokoju tanią panienkę i miałeś zamiar bzykać się z nią praktycznie w mojej obecności. Nie zgodziłam się więc zacząłeś się mnie czepiać i teraz muszę wracać do domu wcześniej i ty masz czelność mi mówić że jestem tylko przewrażliwiona?!
- Żałuję że to się tak potoczyło - powiedział, choć już nie tak pewnie.
- Super. W takim razie nie będę ci dalej psuć humoru - zaczęłam rzucać w niego poduszkami. Nic już nie mówiąc wyszedł.
Chyba byłam naiwna mając nadzieję na dłuższą znajomość. Jak to możliwe, że coś tak wspaniałego przerodziło się.... w to co jest obecnie. A miało być tak pięknie.
Klnąc na wszystko chciałam się spakować, ale szybko się poddałam.Zrobię to jutro.
Usiadłam na łóżku i starałam się uspokoić.
- Wszystko będzie w porządku. Jutro wrócę do domu i wszystko wróci do normy. Zapomnę że w ogóle poznałam Ash'a i nadal będę cieszyć się jego muzyką jak gdyby nigdy nic.
Kogo ja chce oszukać? Ash był moim idolem. Zawsze myślałam że jest inny niż wszyscy myślą.
Teraz nie wiedziałam już co sama myślę i byłam po prostu zmęczona psychicznie dlatego włączyłam tv i zapatrzyłam się w jakiś durnowaty film.
Wieczorem przeszłam się ostatni raz na plażę. Usiadłam na piasku i chłonęłam widok jak zahipnotyzowana: setki gwiazd nad taflą wody. W końcu odwróciłam wzrok od nieba i rozejrzałam się dookoła. Siedziałam blisko miejsca, gdzie wygłupialiśmy się razem z Ashley'em... i cała moja złość zmieniła się w smutek. Wróciłam do pokoju ( odnotowałam zniknięcie Ashley'a) i położyłam się spać ze słuchawkami w uszach. Jak zwykle mój odtwarzacz wylosował utwór BVB. Zasnęłam wyobrażając sobie inne zakończenie tej wycieczki...
** Poranek następnego dnia **
Nie cierpię wstawać wcześnie. Zdecydowanie jestem nocnym markiem i bez kofeiny nie dałabym rady funkcjonować przed południem, a musiałam jeszcze jakoś logicznie poukładać rzeczy w walizce ( żeby się zmieściły). Na szczęście nie zajęło mi to wcale tak długo więc mogłam pójść jeszcze na śniadanie. Wyszłam z sypialni i zobaczyłam spakowane walizki Ash'a, ale jego nigdzie nie było.
Szkoda, mogliśmy się chociaż pożegnać. Napisałam na karteczce kilka słów, przypięłam ją do jego walizki i poszłam do wyjścia z hotelu. Taksówka już na mnie czekała, tak jak zapowiedział łysy pajac. Zanim się obejrzałam siedziałam już w samolocie.
Stewardessa pokazywała nam instrukcje, a samolot wzbił się w powietrze. Warstwa chmur z góry wyglądała jak pola waty cukrowej. Oparłam głowę o ścianę i zasnęłam.
Śnił mi się Ashley siedzący w moim domu i bawiący się z Batmanem. Podbiegłam do nich i wysmarowałam mu twarz bitą śmietaną. Śmialiśmy się, a Batman zjadał śmietanę z jago nosa. Wtedy się obudziłam. WTF? Już nigdy nie zjem orzeszków w samolocie. Pewnie coś do nich dosypują. Samolot właśnie zbliżał się do lotniska co oznaczało odtykanie uszu- kolejna rzecz której nie cierpię. Eh... ja to jestem marudna. Muszę coś z tym zrobić bo ze sobą nie wytrzymam, a nie mam wyboru.
Ludzie strasznie się spieszyli opuszczając samolot. Tak bardzo że co chwilę mnie szturchali
- Nie ma po co się śpieszyć. Nic się nie pali, samolot zaraz nie wybuchnie więc dajcie mi w spokoju wyjść
Zasłużyłam sobie na mordercze spojrzenia ludzi za mną ale nikt się nie odezwał. Za to szturchania ustały. 1:0
Resztę drogi do domu przebyłam w spokoju. Na miejscu tylko wrzuciłam bagaż do przedpokoju i pognałam do Luca odebrać mojego towarzysza. Sama w domu nie dałabym rady.
- Czego znowu?! - usłyszałam po zapukaniu do drzwi
- Kupi pan ciasteczka?- zapytałam udając dziecięcy głos
- Nie jem słodyczy! - drzwi się otworzyły - Rose! Co ty tu robisz?
- Stoję sobie, a co?
- Ale miałaś wrócić później
- Plany się nieco pozmieniały. Można powiedzieć że mnie wywalili. Dłuższa historia
- Musisz mi wszystko opowiedzieć - uśmiechnął się w końcu
- Kiedy tylko będziesz miał ochotę
- Nie mogę się doczekać. Tylko że za chwilę mam ważne spotkanie... rozumiesz- chyba było mu głupio
- Rozumiem. Może wpadniesz do mnie na kawę? Teraz i tak jestem zmęczona podróżą więc pewnie ciężko by mi się opowiadało
- W takim razie jutro?
- Upiekę babeczki - puściłam do niego oczko
- Trzymam za słowo. Pójdę po twojego kota. Swoją drogą strasznie rozrabia.
- Jak to mały kociak- Luc wrócił z torbą i moim kotkiem - Batuś!
- Tęsknił za swoją kocią mamą
- Nie tak bardzo jak ja za nim.- uściskałam go mocno - Dziękuję że się nim zaopiekowałeś. Już nie zabieram ci czasu
- Żaden problem. To do jutra. Będę koło połódnia
- Będę czekać. Trzymaj się- pomachał m mu na pożegnanie i poszłam do domu.
- Idziemy do domku malutki - powiedziałam
- MEOW - odpowiedział
Wchodząc do domu wyciągnęłam jeszcze pocztę ze skrzynki. To pewnie i tak same reklamy więc rzuciłam je na stolik. Swoją ciężką walizkę wtaszczyłam na piętro i wyciągnęłam z niej coś do spania. Wypompowana z sił padłam na łóżko i tak już zostałam.

sobota, 7 marca 2015

Rozdział 9

*** Parę godzin później, piana party ***
Zdecydowanie fajnie nie jest. Jacyś dwaj obleśni, starsi kolesie nieustannie próbują się do mnie przymilić tak, że nie mogę sobie w spokoju potańczyć w tej zajebiście gęstej pianie, która jakimś cudem dostaje się co chwilę do moich ust nawet w miejscach w których jej nie ma. Magia.  Tymczasem mój towarzysz bawi się świetnie ze zgrają panienek rodem z okładki Playboy'a i widocznie zapomniał o moim istnieniu. Mogę się też założyć iż wlał w siebie sporą ilość alkoholu.
Zdegustowana otaczającymi mnie "zjawiskami" poszłam do baru. Gdyby nie fakt iż otacza mnie ocean to pewnie udałabym się do pokoju. Usiadłam przy barze i zamówiłam sobie drinka rozważając ucieczkę w pław.
- Jestem oazą spokoju... - powiedziałam sobie z nadzieją, że jeśli powtórzę to wystarczającą ilość razy to stanie się to prawdą.
- I jak ci się podoba impreza? - to Alex, jeden z barmanów postanowił zająć mi czas rozmową
- Ujdzie. Zawsze tu tak mało... osób poniżej wieku emerytalnego?
- Niestety o tej porze roku zjawiają się sami staruszkowie
- Ale kilka laleczek też się znalazło - zerknęłam w stronę Ash'a i jego haremu
- A więc tu cię boli... Nie przejmuj się. Pokaż mu że potrafisz się świetnie bawić bez niego
- Jak? Ciężko będzie w takim towarzystwie. Poza tym niby czemu miałby mu w ogóle na mnie zależeć
- Żartujesz? jesteś milion razy lepsza od tych tam panienek. Musi zdawać sobie z tego sprawę. No i... za 10 minut kończę zmianę więc mogę ci potowarzyszyć
-Byłoby mi niezmiernie miło - zamrugałam oczkami
- Poza tym za godzinę statek podpływa do lądu żeby uzupełnić braki asortymentu. Będziemy mogli się wymknąć
- Czyli można jeszcze uratować ten wieczór
Dopiłam drinka i zamówiłam kolejnego. Postanowiłam powoli wrócić do dawnej formy. Nie ma już nikogo kto by mi tego zabronił i żadnego powodu aby trzymać się od tego z daleka. Poza tym postanowiłam żyć teraźniejszością. Od teraz.
Kiedy Alex skończył pracę zadbał o to żebym się lepiej bawiła. Cały czas tańczyliśmy w tej durnej pianie, a potem się nią rzucaliśmy.
- Świetne bikini - stwierdził
- Dzięki, Ash wybierał
- Ale wy nie jesteście parą, prawda?
- Nie. Ledwie się znamy
- To dziwne. Cały czas widzę was razem i wygląda to tak, jakbyście znali się od lat
- Śledzisz mnie?
- Jakże bym śmiał. Po prostu dużo się szwendam.
Przez cały ten czas starałam się nie myśleć o Ashley'u i tłumie jego wielbicielek, ale ciekawe czy chociaż zerknął w moją stronę.
Po jakimś czasie razem z Alexem zeszłam ze statku.
- Powiedziałaś Ashley'owi że idziesz do hotelu? - zapytał kiedy szliśmy plażą w stronę budynku
- Nie, a czemu? Nie jest moją niańką
- Bo tak by wypadało
- Oh, proszę cię. Nie cierpię robić czegoś tylko dlatego, że tak wypada. Jeśli mam wybór to wolę być postrzegana jako źle wychowana niż robić coś wbrew sobie.
- Jak tam chcesz.
Alex odprowadził mnie do drzwi wejściowych i poszedł do domu. Kiedy dotarłam do pokoju zorientowałam się, że klucze tkwią w kieszeni kąpielówek Ash'a. Epic fail. Tymczasem impreza pewnie trwała w najlepsze. W hotelu wszystko było już pozamykane więc mogłam tylko siedzieć pod drzwiami i czekać. Pomyślałam, że na pewno zorientuje się że mnie nie ma i przyjdzie tu sprawdzić, ale z każdym kwadransem traciłam na to nadzieję, aż w końcu byłam najzwyczajniej w świecie wkurzona. Słowo daję że jak się tu w końcu zjawi to nie ocali go nawet ten jego firmowy uśmiech.
Po kolejnych 30 minutach przeszłam na fazę przebaczenia, a po następnych zaczęłam wymyślać najgorsze scenariusze i pogodziłam się z opcją czekanie pod tymi cholernymi drzwiami do rana. Wtedy zjawił się Ash. Chwiejąc się wyszedł z windy z jedną z tych panienek na widok której odezwał się we mnie instynkt mordercy. Jeszcze gorzej było kiedy przemówiła:
- Pysiaczku, co to za jedna? - jej nabotoksowane usta wyglądały okropnie
- Taka... znajoma- wybełkotał Ashley
- Znajoma, która rozpłaszczy twoją sztuczną twarz na ścianie jeśli nie znikniesz z stąd w ciągu 5 sekund. A ty gwiazdko otwieraj pokój
- Coś ty taka nerwowa? Nie możesz po prostu
- Tik tak - nie dałam jej dokończyć - Czas ci się kończy- powiedziałam starając się wyglądać tak groźnie jak tylko można w samym bikini
- Bez nerwów, już mnie nie ma - szepnęła coś Ash'owi do ucha i odeszła. Ash otworzył pokój i wtoczył się do niego
- Odebrałaś mi właśnie okazję na udaną noc - powiedział. To był szczyt wszystkiego
- To MÓJ pokój i nie będziesz sobie do niego sprowadzał żadnych puszczalskich panienek!
- Co cię ugryzło? Jesteś zazdrosna? Przecież to ty sobie poszłaś i zostawiłaś mnie tam
- Nie jestem zazdrosna tylko nie życzę sobie dziwek w mojej obecności. Skąd wiesz co to za jedna? Nawet jej nie znasz!
- Ciebie też prawie nie znam
- Tylko że ja uratowałam twój tyłek od spania na plaży
- To nie zmienia faktu, że jesteś dla mnie obca
- Świetnie, to po co ze mną rozmawiasz? - weszłam do sypialni i zatrzasnęłam za sobą drzwi. Miałam dość tej bezsensownej rozmowy
- Mam spać na kanapie?- zapytał przez drzwi
- To chyba oczywiste
Położyłam się w łóżku i założyłam słuchawki. Akurat leciał saviour... zrobiło mi się smutno. Poczułam łzę spływającą po moim policzku i mocniej wtuliłam się w poduszkę, która pachniała Ashley'em. Targana sprzecznymi emocjami w końcu zasnęłam.

************
Przepraszam za tak długą przerwę... chyba powinnam najpierw napisać całą historię, a dopiero potem ją publikować xP Jednak jednego jestem pewna: nie zostawię tego bloga nawet jeśli nikt go już nie będzie czytał :P Postaram się dodawać częściej ale niestety brakuje mi czasu... Chciałam dodać coś na święta-  nie wyszło, ale udało mi się nabazgrać chociaż tyle przed zbliżającym się koncertem ^^ Ktoś z was się wybiera???
PS. Dziękuję serdecznie za wasze komentarze :*  kolejny rozdział w drodze :P

wtorek, 12 sierpnia 2014

Rozdział 8

No cóż, byłam pijana. Ash najpierw był zaskoczony, ale szybko się otrząsnął, przytulił mnie i oddał pocałunek.
*** Perspektywa Ash'a ***
Kiedy wróciliśmy do hotelu zostawiłem Rose samą na jakieś 15 minut żeby pójść do baru i wypić trochę wódki. Wiem że to nie fair wobec niej ale nie dawałem już rady. Mała też nie próżnowała- zauważyłem że dobrała się do barku i trochę namieszała. Oj, rano będzie ją boleć główka. Za to teraz mogłem cieszyć się jej bliskością. Muszę przyznać że zaskoczyła mnie wyborem nagrody . Na początku nie chciała mi dać nawet buziaka, a tu proszę...
I nagle w mojej głowie pojawiła się dziwna myśl... To przez alkohol? Pewnie mógłbym ją teraz wykorzystać z zrzucić winę na procenty, ale coś mnie w środku zakuło. Po raz pierwszy się tym przejąłem. Czemu nie zrobiła tego na trzeźwo? Muszę to przerwać.
Odsunąłem się od Rose i uśmiechnąłem.
- Fajną nagrodę sobie wybrałaś mała
- No co ty - uśmiechnęła się po czym ziewnęła i przeciągnęła się. Przypominała przy tym nieco kociaka...
-  Ha, ktoś tu chyba jest zmęczony. Czas spać?
- Może troszeczkę. Dobra, idę do siebie
- Wiesz że możesz zostać tutaj?
- Wiem - stwierdziła tylko i wyszła z pokoju. Długo nie umiałem zasnąć. Od kilku dni cały czas myślałem o Rose. Zostało nam 5 dni w Turcji, a potem co? Nie chcę żeby na tym się skończyło. Muszę coś wymyślić...
Nawet nie zorientowałem się kiedy odpłynąłem w objęcia morfeusza.
* Rano *
Obudziło mnie słońce, które świeciło prosto na moją sławną twarz. Przeciągnąłem się i mimowolnie uśmiechnąłem widząc wszechobecny puch- przypomnienie wczorajszego wieczoru. Zwlekłem się z łoża i poszedłem do salonu sprawdzić co u Rose. Mała smacznie spała na kanapie. Ogarnęła mnie chęć obudzenia jej buziakiem... ale to za chwilę. Najpierw zamówiłem przez telefon hotelowy śniadanko. Miła pani już po chwili przyniosła do pokoju naleśniki, kawę i szklankę wody. Podziękowałem jej i położyłem to wszystko na stole dokładając jeszcze aspirynę obok wody.
Ukląkłem przy kanapie. Rose spała tak słodko że aż szkoda było mi ją było mi ją budzić, ale przecież nie może przespać całego dnia. Dałem jej buziaka i szepnąłem do ucha
- Wstawaj mała, już południe. Śniadanko czeka.
- Mm.. jeszcze 5 minut - wymruczała i nakryła głowę kocem
- Jak tam wolisz, ale naleśniki wystygną
- Naleśniki?! - nagle wstąpiło w nią życie
Pochłonęliśmy śniadanie w milczeniu a ja ciągle zastanawiałem się co dalej... albo raczej czemu tak się tym przejmuję. Przecież nie mogę się zakochać. Stanowczo nie. Miłość jest bolesna, bezcelowa i przereklamowana. Mógłbym ją zaliczyć i olać, jak większość gwiazd rock'a. Gdzie się podział Ashley Purdy dla którego liczy się tylko zabawa i który nie liczy się z uczuciami innych? No tak... zniknął razem z promilami we krwi. Teraz już sam nie wiem czego chcę.
- Ashley? - usłyszałem cichy głosik
- Hm?
- Co się dzieje? - nie zorientowałem się że Rose przygląda mi się od jakiegoś czasu
- Nic, zamyśliłem się trochę
- O czym myślałeś? - zapytała i posmutniała
- O wszystkim i o niczym
- Ash... przepraszam cię za wczoraj. To chyba nie powinno się wydarzyć.
- Czemu tak myślisz?
- Sama nie wiem. Nie powinnam pić. To się zawsze źle kończyło. Nie powinnam też cię całować, może sobie tego nie życzyłeś albo odebrałeś to inaczej niż ja...
- Rose, nie przejmuj się tak. Mówiłem ci już że mnie to nie przeszkadza - miała minę jakby bardzo ją to gryzło
*** Rose ***
No tak, jemu na pewno to nie przeszkadza. Jestem tylko kolejną naiwną dziewczyną, kolejną przelotną znajomością. W sumie to nie dziwne, ale i tak trochę boli. Mimo wszystko jednak będę myśleć pozytywnie. Jak zawsze.
- Dobra, ubieraj się. Nie będziemy przecież siedzieć tu cały dzień i się dąsać. - powiedziałam
- To gdzie idziemy?
- Na spacer - mam zamiar jak najbardziej nacieszyć się wspólnymi chwilami.
Wzięłam mapę ( na wszelki wypadek), aparat i ruszyliśmy na miasto. Była piękna pogoda, świeciło słońce a my chodziliśmy po tureckim targu. Ashley zajadał się kupioną przed chwilą chałwą, a ja pistacjami. Robiłam całe mnóstwo zdjęć. To miejsce zachwycało swoją różnorodnością i barwnością. Pełno tu było wzorzystych naczyń, chust, nakryć głowy i milionów innych rzeczy. Świetnie się tu bawiłam i Ash'owi chyba też się spodobało. Jakiś czas później zgłodnieliśmy więc poszliśmy do najbliższej przyzwoicie wyglądającej restauracji. Złożyliśmy zamówieniai już po chwili delektowaliśmy się tureckimi specjałami.
- Słyszałem że nasz hotel organizuje dzisiaj piana party na statku, może się wybierzemy? - zapytał Ash
- No nie wiem... to raczej nie moje klimaty - nie jestem raczej typem imprezowiczki
- Nie daj się prosić, będzie super
- No dobra, raz mogę zrobić wyjątek- może rzeczywiście będzie fajnie

************
Tak więc... podłuuuuuugiej przerwie za którą was przepraszam, w końcu dodaje rozdział. Co prawda jest krótki, ale zawsze to coś :P mam cichą nadzieję że jeszcze ktoś tu zagląda.
Miłego czytania :* za wszystkie błędy również przepraszam :P

poniedziałek, 5 maja 2014

LIEBSTER AWARD

Dziękuję za nominacje do Libster Award Lady Dark z bloga imnotafraidtodiebvb.blogspot.com Nathalie Nishi z bloga youth-and-whiskey-bvb.blogspot.com oraz Happy or Sad z bloga perfectweaponcocostory.blogspot.com :*
Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Najczęściej jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował"
A więc..
Pytania od Lady Dark i moje odpowiedzi:
1. Ulubiony perkusista?
 odp. CC ^^ 
2. Jak wygląda Twój codzienny strój do szkoły?
 odp. Zwykle jeansy, luźna czarna koszulka, zbyt duża bluza i trampki
3. Często przeklinasz?
 odp. Już nie tak często jak kiedyś ale i tak dużo
4. Czy jesteś od czegoś uzależniona?

 odp. od moich przyjaciół xP
5. Ile masz wzrostu?

odp. 170 cm
6. Dlaczego zdecydowałaś się na pisanie bloga?

 odp. Pisałam często na lekcji opowiadanka o koleżankach i postanowiłam spróbować swoich sił
7. Ulubione perfumy?

 odp. Nie mam ulubionych :P
8. Jaki jest Twój talizman/talizmany na szczęście?

  odp. Nie posiadam
9. Czego najbardziej nie lubisz w ludziach?

  odp. Fałszywości, chamstwa, nietolerancji i wredności
10. Wymarzone miejsce na oświadczyny?

  odp. Jakieś ładne, spokojne miejsce, nic konkretnego mi nie przychodzi do głowy
11. Bez jakiego kosmetyku nie potrafisz żyć?
 odp. Bez pomadki

Pytania od Nathalie Nishi i moje odpowiedzi:
1. Jesteś wierząca/ wierzący?
 odp. Nie, jestem ateistką
2. Ulubione zespoły?
 odp. Oczywiście Black Veil Brides ^^ oprócz tego The Pretty Reckless, My Chemical Romance
3. Jaki masz kolor włosów?
 odp. Aktualnie czerwony ^^
4. Na jaki kolor ubierasz się zazwyczaj?
 odp. Na czarno 
5. Masz rodzeństwo?
 odp. tak, 1 brata
6. Masz kota/ psa?
 odp. psa i 2 koty ( jeden nazywa się Batman :3)
7. Dobrze się uczysz?
 odp. Już nie..
8. Ulubiony gitarzysta?
 odp. Jinxx
9. Co lubisz robić w weekendy?
 odp. Spotykać się ze znajomymi, czytać książki
10. Jakie prezenty najbardziej lubisz dostawać?
 odp. Fajne xD
11. Jaki jest najbardziej bezsensowny wynalazek?
 odp. Każdy ma chyba jakiś sens..

Pytania od Happy or Sad i moje odpowiedzi: 
1. Ile masz lat?
  odp. 18
2. Skąd czerpiesz inspiracje?
 odp. Z otoczenia :P
3. Ulubiona bajka Disney'a?
 odp. Król Lew <3
4. Piosenka, która najbardziej kojarzy Ci się z dzieciństwem
 odp. Nie mam takiej :(
5. Masz hobby? Jeśli tak to jakie?
 odp. Mam i jest to rysowanie, ale chyba mi nie idzie..
6. Ulubiony aktor/aktorka?
 odp. Johnny Depp ^^
7. Co daje Ci prowadzenie bloga?
 odp. Sposób na oderwanie się na chwilę od rzeczywistości
8. Ulubiona książka?
 odp. Akademia Wampirów
9. Jaki przedmiotu w szkole nienawidzisz?
 odp. historii i niemieckiego
10. Czy jesteś osobą tolerancyjną?
 odp. Tak, nawet bardzo
11. Jaki masz kolor oczu?
 odp. Piwne

 Blogi które nominuję:
1. http://take-your-hand-in-mine.blogspot.com/
2. http://diva-twincest.blogspot.com/
3. http://you-are-so.blogspot.com/
4. http://cassieicarlylifestory.blogspot.com/
5. http://legionoftheblackbvbintheend.blogspot.com/
Niestety nie mam pomysłu na więcej xP

Pytania ode mnie:
1. Co najbardziej cenisz w życiu?
2. Skąd jesteś?
3. Ulubione zwierze?
4.  Czego byś w życiu nie zrobiła?
5. Jak planujesz spędzić wakacje?
6. Jakie kraje chcesz odwiedzić?
7. Ulubiony film?
8. Oglądasz anime?
9. Gdybyś miała być zwierzątkiem, to jakim?
10. Jakie jest twoje największe marzenie?
11. Ulubiona pora dnia?

***
W końcu dostałam się do jakiegoś komputera więc mogę na szybko coś napisać xD Na prawdę przepraszam za tak długą nieobecność ( po części spowodowaną pobytem w Niemczech O.o )... coś czuję że to może się źle skończyć :P Niestety mój laptop całkowicie się zepsuł ( widocznie mnie nie lubi -.- ) i nie mam dostępu do bloga. Na pocieszenie mogę dodać iż w moim zeszyciku mam już następne rozdziały opowiadania i jak tylko odzyskam mój sprzęt to pojawią się one na stronie. Mam nadzieję że nie zrobiłam dużej ilości błędów i że mnie nie pobijecie :D

środa, 19 lutego 2014

Rozdział 7

- Serio? - widocznie Ashley był w szoku
- Tak, ale tylko  jeśli ty nie będziesz dzisiaj pił - byłam strasznie ciekawa czy się zgodzi
- Co?! Czemu tak?
- No wiesz, jedno z nas musi być trzeźwe w razie czego
- Ale...
- Nie ma żadnego ale. Albo ty, albo ja
Chwilę jeszcze zwlekał, a potem podał mi całą butelkę wina
- Skoro masz pić za mnie to musisz to opróżnić - cwaniacko się uśmiechnął. Chyba liczył że się rozmyślę
- Okey, dam radę - popatrzył na mnie z niedowierzaniem i uniósł jedną brew - Mówię poważnie.
Czułam że zbliża się jedna z moich częstych zmian nastroju więc nie mówiąc nic więcej odkręciłam butelkę i upiłam trochę napoju. Poczekałam chwilkę aż nabiorę przez to nieco pewności i postanowiłam zadać nurtujące mnie od dawna pytanie.
- Ash... mam dość osobiste pytanie
- Znowu? Pytaj śmiało - uśmiechnął się, ale czułam że za chwilę ulegnie to zmianie
- Czemu tyle pijesz? Tylko nie udawaj proszę, że nie wiesz o co mi chodzi
- Eh... wiedziałem że w końcu o to zapytasz. Piję tyle żeby normalnie funkcjonować. Bez % we krwi przestaję być... tym człowiekiem którego widać na scenie, wywiadach i różnych głupich filmikach.
- To znaczy..?
- Bez alkoholu jestem nieśmiały i myślę o rzeczach o których nie chcę. Rozumiesz?
- Rozumiem. Nawet nie wiesz jak dobrze to znam. - teraz to mnie alkohol pomógł w walce z nieśmiałością i przytuliłam Ash'a. Najpierw był zaskoczony, ale po chwili odwzajemnił uścisk. Przez chwilę pozwoliłam sobie trwać z nim w takiej pozycji, ale nadszedł moment w którym zaczęło się robić nieco niezręcznie więc oparłam się o niego mocniej tym samym przewracając go na piasek
- Ey! Tak się nie robi! - zbulwersował się gwiazdor, ale nie udało mu się ukryć rozbawienia
- Niby czemu? - pokazałam mu język i znów napiłam się wina - Nie ważne, chodź - wstałam i wyciągnęłam do niego rękę.
W drugiej nadal trzymałam butelkę. Opróżniłam ją do połowy, zatkałam korkiem i położyłam na ziemię. Ash tylko stał i się na mnie patrzył
- Znowu tak stoisz? Wyskakuj z ubrań, chyba że będziesz pływał w nich
- Haha, zabawne. Już nieraz tak robiłem
- Ale dzisiaj pływasz bez - podeszłam do niego i śmiejąc się zaczęłam zdejmować z niego koszulkę
- Hej, co ty wyprawiasz?
- Sam nie kwapiłeś się do rozbierania więc postanowiłam ci pomóc - wyjaśniłam obojętnym tonem i rzuciłam górną część jego garderoby obok wina
- Dziękuję, ale ze spodniami poradzę sobie sam - stwierdził
Znów sięgnęłam po butelkę nie spuszczając z Ashley'a wzroku, a ten kręcąc biodrami zdjął spodnie jakby robił to podczas pokazu striptizu
- Mogę prosić o bis? - zapytałam z nadzieją
- Może następnym razem, a teraz twoja kolej - uśmiechnął się cwaniacko
Musiałam przyznać, że po dość długiej przerwie w piciu alkohol działał na mnie znacznie bardziej. Dodatkowo sytuację komplikowało to, że Ashley był moim ideałem mężczyzny. Przez głowę przeleciała mi myśl, czy nie lepiej byłoby przerwać te wygłupy, ale szybko ją od siebie odsunęłam. Nie byłam przecież aż tak pijana.
Starając się wykonywać jak najbardziej sexi ruchy zdjęłam spodnie
- Może pomożesz mi z górą? - zapytałam kusząco
- Z przyjemnością - podszedł i powoli zdjął ze mnie bluzkę po czym popatrzył mi w oczy. Jego ręce, już bez mojej bluzki, znalazły się na mojej talii i zaczął mnie do siebie lekko przyciągać. Kiedy nasze twarze znalazły się bardzo blisko siebie Ash uśmiechnął się cwaniacko i.... zaczął mnie łaskotać.
Zwijałam się ze śmiechu
- To... powinno... być.... karalne! - ledwo łapałam oddech - Ash.... prosze.... przestań
- Dobra, już nie krzycz. Szkoda że nie możesz się teraz zobaczyć, haha!
- Bardzo śmieszne - udałam obrażoną, o czym on oczywiście nie wiedział i poszłam w stronę oceanu. Usiadłam tak że moje stopy dotykały wody.
- Jesteś zła? - usłyszałam tuż za sobą głos Ash'a. Czekałam aż zobaczę go przed sobą.
W końcu podszedł i usiadł przede mną
- Foch? - zapytał prawie poważnie. Prawie bo z ledwością ukrywał rozbawienie
- Ciebie to śmieszy?- udałam zdenerwowaną - Wiesz co?
- Co?
Nie odpowiedziałam tylko popchnęłam go w stronę wody. Przewrócił się a ja dodatkowo wskoczyłam na niego i ochlapałam wodą
- Szkoda że nie możesz się teraz zobaczyć - przedrzeźniałam go
- Osz ty... - był silniejszy więc bez problemu obrócił nas o 180 stopni tak że ja teraz byłam pod nim
- Mam Cię mała - zaśmiał się - Może na razie zawiesimy broń?
- Hahaha, okey tym razem się zgodzę, ale nie myśl że tak będzie zawsze - stwierdziłam a Ash ( ku memu niezadowoleniu) mnie puścił i wszedł do wody. Ja oczywiście zrobiłam to samo. Płynęłam spokojnie na plecach i rozkoszowałam się widokiem rozgwieżdżonego nieba.
- Czyżbyś też uwielbiała patrzeć w gwiazdy? - teraz większą część mojego pola widoku przysłaniała moja ulubiona gwiazda
- Pewnie, zwłaszcza taką jedną, która przysłania mi teraz połowę świata
- Nie musisz mi się podlizywać bo i tak cię lubię mała
- Dobra, od teraz już nie będę - znowu pokazałam mu język
- Czemu się tak chwalisz tym swoim językiem? Wcale nie jest taki fajny
- Bo może lubię? A wracając do tematu tatuażu... - podpłynęłam bliżej niego - Wiszę ci buziaka gwiazdeczko - przypomniałam i pocałowałam go
Moja śmiałość była pewnie skutkiem wypitego wina, ale coś czuję że nie będę tego żałowała.
- Myślałem że o tym zapomniałaś albo się wykręcisz - powiedział i chyba się lekko zarumienił ( było ciemno więc mogło mi się tylko wydawać) przez co moja twarz również nieco zmieniła kolor
- Przepraszam jeśli..
- Nie masz za co przepraszać - przytulił mnie - Ups, chyba ktoś tu zmarznął. Wracajmy już do hotelu
- Dobra - co prawda jego obecność sprawia że czuję wewnątrz siebie ogień ale przecież mu tego nie powiem. Poza tym szybka zmiana tematu sprawiła że wszystko znowu było "ok".
Poszliśmy do naszego pokoju hotelowego gdzie Ash zostawił mnie na chwilę samą. Byłam lekko wstawiona więc postanowiłam opróżnić nieco minibarek. Nie pomyślałam oczywiście o skutkach wymieszania wina z wódką i Jack'iem Daniels'em, ale kto by się tym przejmował? Ashley wróciwszy zastał mnie śmiejącą się jak wariatka na środku łóżka.
- Yyy... Rose? Co cię tak bawi?
- W tym momencie? Twoja mina
- Już po tobie - ruszył w stronę łóżka, zrobił groźną minkę i... oberwał ode mnie poduszką.
- Broń się! - znów mierzyłam w niego poduszką.
Jak dzieci zaczęliśmy wojnę na poduszki. Wygłupialiśmy się jakiś czas, a kiedy z poduszek został tylko unoszący się wszędzie puch Ash'owi zabrakło sił. Położył się na pierzu i zamknął na chwilę oczy
- Poddaję się. Za stary już na to jestem
- Biedactwo... może zapiszesz się do domu spokojnej starości?
- Bez przesady, aż tak źle ze mną nie jest. Nigdzie się nie wybieram
- Ale czemu nie? Będziesz sobie grał w bingo ze starszymi paniami a jakaś miła wolontariuszka będzie cię karmić pyszną owocową papką
- Na razie podziękuję
- Jak tam wolisz. To co wygrałam?
- Hm?
- No w bitwie na poduchy
- A... nie wiem, wybierz sobie nagrodę
- Okey - stwierdziłam i po prostu wpiłam się w jego usta

************
Pisanie idzie mi chyba coraz gorzej... z resztą sami ocenicie. Mam coraz mniej czasu, ale przynajmniej w szkole na jakichś luźnych lekcjach udaje mi się co nieco sklecić w zeszycie :P Cieszę się niezmiernie że pojawiają się komentarze :D Blog ma już 550 wyświetleń O.o aż tyle osób tu zbłądziło, jestem w szoku xD

niedziela, 19 stycznia 2014

Rozdział 6

- Tsa... przelew. W banku mają jakieś problemy z serwerem i nie są w stanie w tym miesiącu przelać mi kasy.
- Czyli utknąłeś tu ze mną?
- Na to wygląda. Nie cieszysz się? - zapytał z nutką smutku w głosie
- Pewnie że się cieszę. Będę mieć towarzystwo i to jakie - puściłam mu perskie oko
- To... dostanę tego buziaka? - wyszczerzył się
- Na razie nie.
- Ale czemu? Przecież jesteś moją fanką
- Tak. Uwielbiam Cię ale to nie znaczy że od razu wskoczę z tobą do łóżka
- A szkoda... - mruknął pod nosem. Udałam że tego nie słyszę
Zjedliśmy do końca śniadanie
- To co będziemy dzisiaj robić? - zapytał Ash
- Coś się wymyśli. Wieczorem idę do pracy więc mamy całe pół dnia
- Co? Będzie mi się nudzić bez ciebie
- Przeżyjesz. Pracuje jeszcze tylko 6 dni, a kolejne 7 mam wolne
- A potem?
- Wracam do domu

*** Perspektywa Ash'a ***

- Gdzie mieszkasz? - zapytałem. Już zdążyłem ją polubić. Mam tylko nadzieję, że się nie zawiedzie...
- W Hollywood. Dostałam duży dom w spadku.
- Hej, to całkiem blisko L.A.! Może mnie kiedyś odwiedzisz?
- Czy ja wiem... pewnie masz dużo pracy.
- Zawsze znajdę czas dla fanów - puściłem jej oczko - No chyba, że nie chcesz.
- No pewnie że chce! Jak tylko znajdę czas
Świetnie, może na wspólnych wakacjach się nie skończy.
Chwile jeszcze rozmawialiśmy kiedy poczułem, że kończą się skutki działania wypitych nad ranem %. Niedobrze... Podszedłem do minibarku i wziąłem z niego 2 małe butelki whiskey
- Wznieśmy toast za kolejne 2 tygodnie - powiedziałem podając jej jedną z butelek. Zawahała się
- Ja nie piję
- Ze mną się nie napijesz? - zrobiłem minkę zbitego psiaka. Musi zadziałać
- Nie mogę. To by się źle skończyło. Wybacz
- Okey - trudno, więcej dla mnie.
Szybko opróżniłem obie butelki więc efekty powinny niedługo się pojawić. Rose dziwnie się na mnie patrzyła
- No co?
- Nic... to co robimy?
- Może chodźmy popływać?
- Ale ja nie mam w czym
- W takim razie idziemy coś kupić. Jak można jechać na wakacje do Turcji bez bikini?!
- Normalnie - udała oburzoną co wyglądało dość uroczo.
- Nie ważne. Za godzinę chcę cię widzieć gotową do wyjścia więc rusz tyłeczek i idź się szykować. Tylko nie okupuj łazienki zbyt długo.
- Tak jest panie Purdy - powiedziała wstając i salutując mi.
- No bardzo śmieszne. Mówiłem ci żebyś tak do mnie nie mówiła!
Zaśmiała się tylko i poszła się szykować. Za to ja korzystając z okazji znowu zajrzałem do minibarku. Hm.. zbyt wiele to tu nie ma. Raczej się tym nie upiję. Będę musiał odwiedzić klub. Brałem właśnie do ręki jakąś wódkę ( oczywiście w wersji mini ) kiedy Rose wróciła do pokoju
- Ty już? - zdziwiłem się
- Tak. Nie maluję się więc już jestem gotowa. A ty masz zamiar wypić cały alkohol z barku?
- Nie. To znaczy tak ale.. nie ważne
- Ashley, czemu tyle pijesz?
- To wcale nie dużo. - uniosła do góry brew - Na prawdę.
- Niech ci będzie. - powiedziała a ja wypiłem wódeczkę - Ash?
- Tak?
- Mam takie małe zapytanko... - nieco się skrępowala więc się zaciekawiłem
- O co chodzi? Pytaj śmiało
- No bo wiesz, to trochę głupie pytanie
- Dziewczyno, spotykam po koncertach zgraje fanek które mają miliony głupich pytań i wiesz co? Takie są najzabawniejsze - uśmiechnąłem się zachęcająco
- Dobra. Chodzi o to, że.. - zacięła się
- Że? Powiedz wreszcie
- Że zawsze chciałam zobaczyć na żywo ten twój tatuaż na brzuchu - w końcu wykrztusiła i zarumieniła się
- To nie głupie. Minimalnie dziwne, ale nie głupie. Moje pytanie brzmi: co za to dostanę? - jakaś korzyść dla mnie musi być
- Buziaka?
- Stoi - haha i w końcu dostanę mojego całusa
Podciągnąłem koszulkę i pokazałem Rose napis
- Wow, na żywo wygląda jeszcze lepiej - zapatrzyła się i przejechała delikatnie dłonią po literach
- Ups, przepraszam. Nie powinnam cię macać - pokazała mi język - Idź się szykować Gwiazdeczko
- No dobrze mała. Widzę że przezwiska już mamy. A gdzie mój buziak?
- Nie powiedziałam kiedy go dostaniesz
- Ty mały cwaniaku. Niech ci będzie - uśmiechnąłem się i poszedłem do łazienki
Po pól godzinie byłem gotowy więc wyszliśmy z hotelu

*** Perspektywa Rose ***

Zakupy z Ash'em to masakra. Po 3 godzinach chodzenia po sklepach w końcu stałam w kolejce przy kasie. Jest strasznie wybredny i ciężko było go przekonać żeby zgodził się na coś zakrywającego więcej ciała. Bikini które mi pokazywał były co najmniej nieprzyzwoite.W końcu zostawił mnie w sklepie i gdzieś zniknął. Kupiłam czarny kostium w gwiazdki i wyszłam ze sklepu. Gwiazdor siedział na ławce przed wejściem.
- Załatwione - pomachałam reklamówką przed jego nosem.
- Świetnie - wstał i lekko się zatoczył
- Gdzie byłeś?
- Nie ważne. Wracajmy do hotelu
Szczerze mówiąc trochę mnie zaniepokoiła jego skłonność do alkoholu ale ledwie się poznaliśmy więc wolałam nic nie mówić. Może później go zapytam.
Kiedy doszliśmy do hotelu zaczęło się już ściemniać i musiałam iść do pracy. Przebrałam się w strój kelnerki i zostawiłam Ash'a w pokoju
- Tylko nie narozrabiaj za bardzo - rzuciłam tylko na odchodne.

** 6 dni później **

Mało czasu spędzałam z Ashley'em. W nocy chodziłam do pracy, a potem odsypiałam w dzień. Ashley nudził się więc sam chodził na miasto, do klubów i zawsze wracał pijany. Wiedziałam o której bo spałam w salonie ( pomimo jego pretensji ). Praktycznie cały czas był pod wpływem alkoholu. Nie chciał powiedzieć dlaczego, a ja nie dociekałam. Kiedy nie spałam a on był w pokoju wygłupialiśmy się i rozmawialiśmy na różne tematy. Trochę się do siebie zbliżyliśmy i kolejny tydzień zapowiadał się obiecująco. Wczoraj skończyłam pracę i z tej okazji zaplanowaliśmy nocny wypad na plażę. Przebierałam się właśnie w łazience i zastanawiałam się czy cała ta przygoda z Ash'em skończy się za tydzień, czy może jednak potrwa trochę dłużej. Uwielbiałam go już wcześniej  chociaż go nie znałam. Podobał mi się jego sposób bycia na koncertach czy wywiadach. Oczywiście kochałam wszystkich członków BVB, ale on był wyjątkowy i przez te 6 dni jeszcze bardziej mi się spodobał.
Nagle usłyszałam pukanie do drzwi
- Rose, pospiesz się bo tu korzenie zapuszczę! - wyjęczał Ash
- Już idę - wyszłam z łazienki i wpadłam prosto na niego
- Wow, jesteś pierwszą dziewczyną jaką poznałem która mówi że już idzie i rzeczywiście tak się dzieje - zaśmiał się
- Lubię zaskakiwać - ze zdziwieniem zauważyłam że był chyba całkowicie trzeźwy.
- A ja lubię niespodzianki. Idziemy milady? - podał mi ramię jak prawdziwy gentleman
- Oczywiście milordzie - złapałam go i udaliśmy się do wyjścia.
Do plaży nie było daleko więc szybko tam doszliśmy. Było już ciemno, ale ocean wyglądał cudownie. Nad powierzchnią wody rozciągało się cudowne, ciemne niebo przystrojone gwiazdami. Ash zapatrzył się na ten widok co sprawiło że w jego oczach pojawiły się iskierki. Rozsiadłam się na piasku.
- Może usiądziesz?
- Co? - chyba się nieco zagapił - Pewnie. Napijesz się wina? Wiem że nie pijesz %, ale może zrobisz dziś wyjątek?
Już miałam odmówić, ale w sumie jedna lampka wina mi nie zaszkodzi.
- Niech będzie. Ten jeden raz

************
Dobra, komputer działa prawie dobrze więc oto kolejny rozdział. Jest trochę nudny i ogólnie mało się dzieje ale nie miałam ostatnio weny :/ Oczywiście liczę na to, że szybko się to zmieni i zacznę częściej wstawiać notki.
Bardzo ucieszył mnie komentarz pod ostatnim rozdziałem oraz ponad 200 wyświetleń :) to super że ktoś tu zagląda :D