- Serio? - widocznie Ashley był w szoku
- Tak, ale tylko jeśli ty nie będziesz dzisiaj pił - byłam strasznie ciekawa czy się zgodzi
- Co?! Czemu tak?
- No wiesz, jedno z nas musi być trzeźwe w razie czego
- Ale...
- Nie ma żadnego ale. Albo ty, albo ja
Chwilę jeszcze zwlekał, a potem podał mi całą butelkę wina
- Skoro masz pić za mnie to musisz to opróżnić - cwaniacko się uśmiechnął. Chyba liczył że się rozmyślę
- Okey, dam radę - popatrzył na mnie z niedowierzaniem i uniósł jedną brew - Mówię poważnie.
Czułam że zbliża się jedna z moich częstych zmian nastroju więc nie mówiąc nic więcej odkręciłam butelkę i upiłam trochę napoju. Poczekałam chwilkę aż nabiorę przez to nieco pewności i postanowiłam zadać nurtujące mnie od dawna pytanie.
- Ash... mam dość osobiste pytanie
- Znowu? Pytaj śmiało - uśmiechnął się, ale czułam że za chwilę ulegnie to zmianie
- Czemu tyle pijesz? Tylko nie udawaj proszę, że nie wiesz o co mi chodzi
- Eh... wiedziałem że w końcu o to zapytasz. Piję tyle żeby normalnie funkcjonować. Bez % we krwi przestaję być... tym człowiekiem którego widać na scenie, wywiadach i różnych głupich filmikach.
- To znaczy..?
- Bez alkoholu jestem nieśmiały i myślę o rzeczach o których nie chcę. Rozumiesz?
- Rozumiem. Nawet nie wiesz jak dobrze to znam. - teraz to mnie alkohol pomógł w walce z nieśmiałością i przytuliłam Ash'a. Najpierw był zaskoczony, ale po chwili odwzajemnił uścisk. Przez chwilę pozwoliłam sobie trwać z nim w takiej pozycji, ale nadszedł moment w którym zaczęło się robić nieco niezręcznie więc oparłam się o niego mocniej tym samym przewracając go na piasek
- Ey! Tak się nie robi! - zbulwersował się gwiazdor, ale nie udało mu się ukryć rozbawienia
- Niby czemu? - pokazałam mu język i znów napiłam się wina - Nie ważne, chodź - wstałam i wyciągnęłam do niego rękę.
W drugiej nadal trzymałam butelkę. Opróżniłam ją do połowy, zatkałam korkiem i położyłam na ziemię. Ash tylko stał i się na mnie patrzył
- Znowu tak stoisz? Wyskakuj z ubrań, chyba że będziesz pływał w nich
- Haha, zabawne. Już nieraz tak robiłem
- Ale dzisiaj pływasz bez - podeszłam do niego i śmiejąc się zaczęłam zdejmować z niego koszulkę
- Hej, co ty wyprawiasz?
- Sam nie kwapiłeś się do rozbierania więc postanowiłam ci pomóc - wyjaśniłam obojętnym tonem i rzuciłam górną część jego garderoby obok wina
- Dziękuję, ale ze spodniami poradzę sobie sam - stwierdził
Znów sięgnęłam po butelkę nie spuszczając z Ashley'a wzroku, a ten kręcąc biodrami zdjął spodnie jakby robił to podczas pokazu striptizu
- Mogę prosić o bis? - zapytałam z nadzieją
- Może następnym razem, a teraz twoja kolej - uśmiechnął się cwaniacko
Musiałam przyznać, że po dość długiej przerwie w piciu alkohol działał na mnie znacznie bardziej. Dodatkowo sytuację komplikowało to, że Ashley był moim ideałem mężczyzny. Przez głowę przeleciała mi myśl, czy nie lepiej byłoby przerwać te wygłupy, ale szybko ją od siebie odsunęłam. Nie byłam przecież aż tak pijana.
Starając się wykonywać jak najbardziej sexi ruchy zdjęłam spodnie
- Może pomożesz mi z górą? - zapytałam kusząco
- Z przyjemnością - podszedł i powoli zdjął ze mnie bluzkę po czym popatrzył mi w oczy. Jego ręce, już bez mojej bluzki, znalazły się na mojej talii i zaczął mnie do siebie lekko przyciągać. Kiedy nasze twarze znalazły się bardzo blisko siebie Ash uśmiechnął się cwaniacko i.... zaczął mnie łaskotać.
Zwijałam się ze śmiechu
- To... powinno... być.... karalne! - ledwo łapałam oddech - Ash.... prosze.... przestań
- Dobra, już nie krzycz. Szkoda że nie możesz się teraz zobaczyć, haha!
- Bardzo śmieszne - udałam obrażoną, o czym on oczywiście nie wiedział i poszłam w stronę oceanu. Usiadłam tak że moje stopy dotykały wody.
- Jesteś zła? - usłyszałam tuż za sobą głos Ash'a. Czekałam aż zobaczę go przed sobą.
W końcu podszedł i usiadł przede mną
- Foch? - zapytał prawie poważnie. Prawie bo z ledwością ukrywał rozbawienie
- Ciebie to śmieszy?- udałam zdenerwowaną - Wiesz co?
- Co?
Nie odpowiedziałam tylko popchnęłam go w stronę wody. Przewrócił się a ja dodatkowo wskoczyłam na niego i ochlapałam wodą
- Szkoda że nie możesz się teraz zobaczyć - przedrzeźniałam go
- Osz ty... - był silniejszy więc bez problemu obrócił nas o 180 stopni tak że ja teraz byłam pod nim
- Mam Cię mała - zaśmiał się - Może na razie zawiesimy broń?
- Hahaha, okey tym razem się zgodzę, ale nie myśl że tak będzie zawsze - stwierdziłam a Ash ( ku memu niezadowoleniu) mnie puścił i wszedł do wody. Ja oczywiście zrobiłam to samo. Płynęłam spokojnie na plecach i rozkoszowałam się widokiem rozgwieżdżonego nieba.
- Czyżbyś też uwielbiała patrzeć w gwiazdy? - teraz większą część mojego pola widoku przysłaniała moja ulubiona gwiazda
- Pewnie, zwłaszcza taką jedną, która przysłania mi teraz połowę świata
- Nie musisz mi się podlizywać bo i tak cię lubię mała
- Dobra, od teraz już nie będę - znowu pokazałam mu język
- Czemu się tak chwalisz tym swoim językiem? Wcale nie jest taki fajny
- Bo może lubię? A wracając do tematu tatuażu... - podpłynęłam bliżej niego - Wiszę ci buziaka gwiazdeczko - przypomniałam i pocałowałam go
Moja śmiałość była pewnie skutkiem wypitego wina, ale coś czuję że nie będę tego żałowała.
- Myślałem że o tym zapomniałaś albo się wykręcisz - powiedział i chyba się lekko zarumienił ( było ciemno więc mogło mi się tylko wydawać) przez co moja twarz również nieco zmieniła kolor
- Przepraszam jeśli..
- Nie masz za co przepraszać - przytulił mnie - Ups, chyba ktoś tu zmarznął. Wracajmy już do hotelu
- Dobra - co prawda jego obecność sprawia że czuję wewnątrz siebie ogień ale przecież mu tego nie powiem. Poza tym szybka zmiana tematu sprawiła że wszystko znowu było "ok".
Poszliśmy do naszego pokoju hotelowego gdzie Ash zostawił mnie na chwilę samą. Byłam lekko wstawiona więc postanowiłam opróżnić nieco minibarek. Nie pomyślałam oczywiście o skutkach wymieszania wina z wódką i Jack'iem Daniels'em, ale kto by się tym przejmował? Ashley wróciwszy zastał mnie śmiejącą się jak wariatka na środku łóżka.
- Yyy... Rose? Co cię tak bawi?
- W tym momencie? Twoja mina
- Już po tobie - ruszył w stronę łóżka, zrobił groźną minkę i... oberwał ode mnie poduszką.
- Broń się! - znów mierzyłam w niego poduszką.
Jak dzieci zaczęliśmy wojnę na poduszki. Wygłupialiśmy się jakiś czas, a kiedy z poduszek został tylko unoszący się wszędzie puch Ash'owi zabrakło sił. Położył się na pierzu i zamknął na chwilę oczy
- Poddaję się. Za stary już na to jestem
- Biedactwo... może zapiszesz się do domu spokojnej starości?
- Bez przesady, aż tak źle ze mną nie jest. Nigdzie się nie wybieram
- Ale czemu nie? Będziesz sobie grał w bingo ze starszymi paniami a jakaś miła wolontariuszka będzie cię karmić pyszną owocową papką
- Na razie podziękuję
- Jak tam wolisz. To co wygrałam?
- Hm?
- No w bitwie na poduchy
- A... nie wiem, wybierz sobie nagrodę
- Okey - stwierdziłam i po prostu wpiłam się w jego usta
************
Pisanie idzie mi chyba coraz gorzej... z resztą sami ocenicie. Mam coraz mniej czasu, ale przynajmniej w szkole na jakichś luźnych lekcjach udaje mi się co nieco sklecić w zeszycie :P Cieszę się niezmiernie że pojawiają się komentarze :D Blog ma już 550 wyświetleń O.o aż tyle osób tu zbłądziło, jestem w szoku xD