Pojechałam do domu. Zastałam tam mojego Batmana rozciągniętego na kuchennym blacie. Wzięłam go na ręce i poszłam do sypialni. Głuptasek. Położyłam go na łóżku a sama przebrałam się i chwilę później oboje smacznie spaliśmy.
*** Rano***
Następnego dnia wstałam koło południa. Kawa, śniadanie, jakiś film i tak zleciał mi czas do 15. Zadzwoniłam do Lucasa. Zapytałam go czy zaopiekowałby się moim kotkiem. Nie znałam nikogo innego w tym mieście, kto byłby skłonny przygarnąć mojego kociaka na 2 tygodnie. Na szczęście się zgodził. Rozmawiałam z nim jeszcze trochę, a potem ubrałam się i wyszłam na spacer.
Szłam spokojnie ulicami Hollywood ze słuchawkami w uszach. Leciała akurat piosenka mojego ukochanego Black Veil Brides " Fallen Angels". Ten zespół zawsze podnosi mnie na duchu i daje natchnienie, a do tej piosenki mam wyjątkowy sentyment. Jakiś czas szłam rozmyślając o błahostkach, a potem zawróciłam w stronę domu. Po drodze weszłam jeszcze do jakiegoś salonu fryzjerskiego i umówiłam się na farbowanie. W domu podreptałam do pracowni gdzie jak zwykle włączyłam muzykę. Tym razem coś w nieco innym typie, czyli Flo Rida, LMFAO itp. Tańcząc kończyłam malowanie swojego dzieła. Kiedy skończyłam byłam z siebie dumna jak nigdy. Przede mną stał obraz przedstawiający całe Black Veil Brides w płomieniach. Wzięłam go i po pół godzinie szukania różnych rzeczy i ogólnego męczenia się z wiertarką powiesiłam BVB na ścianie w salonie. W moim starym domu nie mogłam mieć nawet małego plakatu tych " satanistów" na drzwiach szafy, a tutaj? Wolnoć Tomku w swoim domku.
Kiedy skończyłam podziwiać skutki moich starań, dostałam sms'a z informacją, że dzisiaj mam na siebie włożyć obcisły, czarny top do pępka i króciutkie, czarne spodenki. Anonimek napisał też żebym nastawiła się na taniec za barem. W sumie ostatnio już tańczyłam. Pojechałam do pracy. Dzisiaj miałam być za barem sama z Aaronem.
- Hej mała - przywitał się
- Hej Aaron. Nie jestem mała
- Okey, młoda - mrugnął do mnie
- To ja jednak wolę mała - mruknęłam niezadowolona. Chociaż... przynajmniej on wydaje się mnie lubić.
- Wpuszczamy gości! - zapowiedział ochroniarz.
- Okey, wczoraj byłaś świetna w pokazie barmańskim. Zobaczymy jak sobie dzisiaj poradzisz. O 23 wychodzisz na podest
- Co? to miało być tylko tańczenie za barem?!
- Oj tam, to nic strasznego, poradzisz sobie
Ta, jasne. Przecież tylko mam stać na jakimś cholernym podeście i prężyć się przed co najmniej setką śliniących się pijanych ludzi. Normalka.
Zajęłam się robieniem drinków i starałam się nie myśleć o czekającym mnie występie. Praca leciała całkiem szybko. Bardzo dobrze mi się pracowało z Aaronem i świetnie się dogadywaliśmy.
Zanim się obejrzałam była już 22:40. Weszłam za " kulisy " gdzie rozciągnęłam się i psychicznie nastawiłam na to co mnie czeka. Spokojnie, dasz rade, to przecież nic trudnego...
Muzyk zadudniła w głośnikach a ja wyszłam na scenę i zaczęłam tańczyć. Na jej środku zobaczyłam rurę... no świetnie. Co prawda nie widziałam widowni bo z jej strony oślepiał mnie reflektor, ale za to słyszałam okrzyki i gwizdanie. Kiedyś byłam na zajęciach z tańca na rurze, ale były to tylko ćwiczenia wzmacniające mięśnie... chociaż gdyby tylko zrobić je do rytmu wyszło by może całkiem nieźle. Raz się żyje. Podeszłam do rury i zaczęłam się na niej wyginać czym zasłużyłam sobie na oklaski.
Kiedy muzyka ucichła, a ludzie zaczęli klaskać i gwizdać szybko się ukłoniłam i zeszłam z podestu ciesząc się, że już po wszystkim. Za sceną czekał na mnie szef, który szczerzył się do mnie w dość dziwny sposób.
- Widzę, że jesteś wszechstronnie utalentowana - puścił do mnie perskie oko - Co jeszcze w sobie kryjesz?
- Nic ciekawego, uwierz mi. A te wygibasy na rurze to tylko efekty wcześniejszych zajęć wzmacniających - wzruszyłam ramionami i wróciłam za bar.
- Rose, jesteś cholernie utalentowana. Jak ty to robisz? - zapytał Aaron
- Ale ja przecież nic takiego nie zrobiłam - odparłam - Chwileczkę... nazwałeś mnie Rose! Brawa dla tego pana - klasnęłam w dłonie. Sukces, jest cień szansy że ktoś mnie tu w końcu potraktuje poważnie
- Zasłużyłaś sobie na to - zaśmiał się. Muszę przyznać, że miał bardzo ładny uśmiech.
Wróciliśmy do pracy. Było dość spokojnie, tylko pod koniec nocy jakiś facet zaczął się awanturować z ochroną, kiedy ta chciała go wyprosić z klubu. Był całkiem pijany chociaż zaprzeczał temu twierdząc, że zamiast wódki wlewałam mu do drinków wodę. Najlepiej zwalić wszystko na Bogu ducha winną kobietę. Ochroniarze szybko się nim zajęli, a potem już bez protestów wyprosili resztę gości. Chciałam zabrać się za zmywanie ale czyjeś ręce oplotły mnie w talii i odsunęły od zlewu.
- Zostaw, ja to zrobię, a ty zmykaj do domu i widzimy się pojutrze - powiedział Aaron
- Czemu? Przecież ci pomogę
- Nie trzeba, poradzę sobie. Poza tym zasłużyłaś - stwierdził i zabrał się za mycie
- Dziękuję - powiedziałam a on zaśmiał się i wskazał palcem na swój policzek. Wywróciłam oczami i dałam mu buziaka po czym zebrałam swoje rzeczy i pojechałam do domu.
Nie wiedziałam co ze sobą zrobić bo jeszcze nie chciało mi się spać. Mam nocny tryb życia. Zrobiłam sobie kolacją i włączyłam laptopa. Po chwili namysłu zabrałam wszystko do sypialni i rozwaliłam się na łóżku. Zastanawiałam się na jaki kolor przefarbuję włosy. Przeglądałam palety ale nie znalazłam nic ciekawego. Chciałam wyglądać nieco bardziej oryginalnie niż w brązie czy blondzie. Czerwony? Fioletowy? Wpisałam hasło w wyszukiwarkę i od razu rzuciło mi się w oczy zdjęcie niebieskowłosej dziewczyny
- to jest to! - powiedziałam do swojego kota, który właśnie wgramolił się na łóżko i patrzył na ekran przekrzywiając głowę. Wyglądał przeuroczo. Wyłączyłam sprzęt oraz światło i chwilkę potem odpłynęłam do krainy snów.
***Tydzień później***
Po oddaniu Batmana Lucasowi wróciłam do domu po bagaże. Swoją drogą miał zabawną minę kiedy zobaczył mój nowy kolor włosów.
Samolot wylatywał o 14:30 więc pozamykałam cały dom i wsiadłam do taksówki. Odprawa i cały ten proces pakowania się ludzi do samolotu przebiegł całkiem szybko i gładko. W samolocie zasnęłam i obudziłam się nieco przed lądowaniem, kiedy jakieś dziecko zaczęło kopać w moje siedzenie. Co za nieznośny bachor. Na szczęście chwilę później samolot gładko wylądował i mogłam z niego wysiąść. Odebrałam bagaż i wyszłam z budynku lotniska. Postój taksówek był niedaleko i na szczęście załapałam się na skorzystanie z ostatniej wolnej taryfy. Do hotelu było niedaleko, może jakieś pół godziny jazdy i byłam na miejscu. Hotel " Gold Island " stał przede mną w całej swej okazałości. Wyglądał cudownie i inaczej niż inne hotele jakie widziałam. Miał kształt piłki, która trochę sflaczała i miała płaską podstawę. W środku było nieziemsko. Na suficie namalowane było starannie odwzorowane niebo. Lobby kryło się pod białym dachem o nieregularnym kształcie.
Poszłam w stronę recepcji ale zanim tam doszłam podszedł do mnie jakiś facet. Był łysy, niższy ode mnie i miał na nosie okulary przeciw słoneczne.
- Ty jesteś tą pożyczoną barmanką?
- Tak, jestem Rose.
- Okej, ja jestem twoim szefem. Zanieś swoje rzeczy do pokoju i zejdź na dół. Potrzebuję cię zaraz za barem. Twój pokój jest na samej górze. Pospiesz się
- Dobrze, już lecę. Jaki mam numer...
- 66. Tu są klucze - podał mi je i sobie poszedł. Dziwny koleś.
Poszłam do swojego tymczasowego lokum. Miałam do dyspozycji mini salon z kanapą i TV, łazienkę z prysznicem, podwójne łóżko i oczywiście pełny minibarek. Heh, wszędzie ten alkohol. Rzuciłam swoje rzeczy na łóżko i odsłoniłam zasłony. Za oknem miałam piękne, błękitne morze. Już wiem co będę robić w przyszłym tygodniu. Ale najpierw praca. Zeszłam na dół i znalazłam klub w którym miałam pracować. Zauważyłam, że nie ma tam kobiet. Widziałam tylko mężczyzn i to bez koszulek co było dużym plusem. Podeszłam do jednego z nich. Zlustrował mnie z góry na dół
- Ty pewnie ta nowa. Tam jest zaplecze, idź się przebrać - powiedział i sobie poszedł. Może był zapracowany... albo zwyczajnie wredny.
Przebrałam się i weszłam za bar. Stał tam inny typek
- Hej, jestem Brad. Ty będziesz tu pracowała? - zapytał
- Tak, jestem Rose
- Dopiero co jedna wredna baba wyjechała a już dają nam inna - mruknął pod nosem
- Ej, słyszałam to. Jeśli myślisz że kobiety są gorszymi barmankami to na pewno nie miałeś przyjemności pracować ze mną - powiedziałam lekko zirytowana, ale nie dałam tego po sobie poznać
- Twoja skromność powala na miejscu
- Wiem. Od czego mam zacząć?
Brad wyjaśnił mi niechętnie co mam robić i sam zabrał się do pracy. Zaczęli zjawiać się goście. Dawałam z siebie wszystko czując się obserwowana przez współpracowników. Ja im jeszcze pokaże na co mnie stać. Pod koniec nocy byłam wykończona. Ochrona wyprosiła ostatniego klienta i zaczęłam zbierać kieliszki i szklanki ze stołów. Na jednej z kanap w rogu sali leżał jakiś facet w masce zebry. Okey... podeszłam do niego i chciałam go obudzić, ale widocznie był zbyt pijany. Zawołałam ochroniarza, który po krótkiej rozmowie przez telefon złapał mężczyznę i zaczął go wynosić.
- Gdzie go pan zabiera? - zapytałam z ciekawości
W drzwiach zjawił się mój szef
- Na zewnątrz. Ten pan nie jest gościem hotelu. Jego biuro podróży zbankrutowało, a że jest schlany w trupa nie wiemy czy ma czym zapłacić. Tak więc dzisiaj chyba będzie spał na piasku.
- Tak nie można! - podeszłam do pijanego i chcąc go ocucić zdjęłam z jego twarzy tą komiczna maskę po czym zamarłam zszokowana tym co zobaczyłam
************
Bardzo dziękuję za komentarze <3 Niezmiernie mnie ucieszyły ^^ Kolejny rozdział postaram się dodać jak najszybciej.Za wszystkie błędy przepraszam :P
Ps: Batman jest zainspirowany moim kotem o tym imieniu xD